czwartek, 15 sierpnia 2013

Story of life cz.18


Wysyłajcie swoje opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się podpisać!


CZĘŚĆ OSIEMNASTA
Parę miesięcy później


Pamiętnik Amelii
Czasami w życiu dzieją się rzeczy inne niż byśmy chcieli. Z początku ubolewamy nad tym że coś poszło nie po naszej myśli. Jednak po jakimś czasie oswajamy się z tym ,że stało się tak a nie inaczej. No bo przecież zawsze mogło być gorzej. Łatwo powiedzieć będzie dobrze, poradzisz sobie. To tylko dobrze brzmi ,w praktyce wychodzi inaczej. Przez te 7 miesięcy dużo się nauczyłam. Przede wszystkim stałam się silna. Uodporniłam się na ból ,ten fizyczny i psychiczny. Nauczyłam się doceniać moich rodziców. Dostrzegłam jak bardzo są wspaniali. I ile potrafią wybaczyć własnemu dziecku. Taki zawód pozostawia duży uszczerbek na zaufaniu. Relacje między mną i tatą nie zmieniły się na domiar. Cały czas był tym moim kochanym tatą do którego mogłam podejść, ucałować go i przytulić. Całe zdarzenie po tym gdy dowiedział się że spodziewam się dziecka utwierdziło mnie w przekonaniu ,że jest najwspanialszym ojcem jaki mógł mi się przytrafić. Z początku był trochę apatyczny, przygaszony. Ale nie traktował mnie inaczej. Wciąż byłam jego ukochaną córeczką. Natomiast stosunki między mną i moją mamą znacznie się ochłodziły. Zniknął z jej twarzy uśmiech który często kierowała w moją stronę. Nie rozmawiała ,ze mną. Używała tylko krótkich zwrotów typu :Chodź na obiad, ubierz się ciepło, za chwilę jedziemy do lekarza, odpocznij. Dbała o mnie,ale nie okazywała czułości. Przez pierwszy miesiąc często budziłam się słysząc jak płacze. Wtedy też płakałam. Fakt ,że siedzi w pokoju, wtulona w tatę i płacze z mojego powodu był gorszy niż policzek wymierzony przez nią. Znaczenie wolałam by mnie uderzyła , niż by przeze mnie roniła łzy.


Jednak nadszedł ten dzień gdy lody zostały przełamane. Może nie do końca. To nie było przecież łatwe. Ani dla niej ,ani dla mnie.
Siedziałam wtedy w pokoju. Był wieczór. Dokładnie miesiąc temu. Tata został do późna w pracy a ja sama w domu z mamą i Weroniką. Usłyszałam płacz mamy dobiegający z kuchni. Zwykle zwyczajnie starałam się stłumić ten dźwięk zatykając uszy, lub wkładałam do uszu słuchawki . Lecz wtedy wstałam i poszłam do niej. Gdy spostrzegła że stoję przy niej pospiesznie twarz.
-Proszę Cię nie płacz już. Dłużej tego nie zniosę. Możesz wyzywać mnie od najgorszych,możesz uderzyć mnie twarz, cokolwiek , tylko nie płacz już.-powiedziałam spoglądając na nią.
Bez słowa podeszła do mnie i objęła mnie. Z lekkim dystansem, ale mówiła już tak jak kiedyś. Tym łagodnym tonem głosu który był u niej charakterystyczny.
-Nie spodziewałam się takiej nowiny. Może to też po części moja winna. Nie rozmawiałyśmy nigdy o tym. A przecież powinnam.
-Nie mamo. To nie jest Twoja winna..
-Ah.. Nie szukajmy już teraz winnych. Trzeba się z tym pogodzić. Poniesiesz konsekwencje .A ja pomogę Ci na tyle byś mogła normalnie ukończyć szkołę.
Ten dzień był wyjątkowy. Przez ponad 2 godziny rozmawiałyśmy. Obie momentami śmiałyśmy się i płakałyśmy bardziej jak przyjaciółki niż jak matka z córką.
Z początku nie potrafiłam przywyknąć do myśli,że za parę miesięcy zostanę matką. Chciałam mieć dzieci , owszem ,ale za jakiś czas. Gdy już skończę studia, gdy wszystko będzie na swoim miejscu. To była wielka zmiana. Dopiero ,gdy ciąża stała się widoczna ,a dziecko dawało znaki że tam jest dotarło to do mnie.
Rodzice Adama przyjęli to jednym wielkim milczeniem. Powiedzieli tylko ,że zawiedli się. A potem przez długi czas byli jak by nieobecni. W końcu przeprowadzili długą rozmowę. Podobną do mojej z mamą.
Mój związek z Adamem umocnił się. To była jakby gwarancja ,że teraz już na pewno będziemy razem, a to maleństwo nas jeszcze bardziej scali.
Dziś mogę powiedzieć że nie żałuje że tak się stało. Gdyby ktoś zapytał mi się czy wolałabym nie zajść w ciąże  zaprzeczyłabym. Teraz cieszę się aczkolwiek wiem że nie będzie łatwo..

* * *
Był sobotni ranek . Tego dnia Amelia miała wizytę u lekarza. Już dawno mogła dowiedzieć się jakiej płci będzie dziecko ,jednak wolała by była to niespodzianka. Miała pewne podejrzenia. Po przeczytaniu sterty  gazet i książek typu` Będziesz mamo ` lub ` mamo to ja` wiedziała praktycznie wszystko.
- Co raz bliżej do porodu. –powiedziała pani ginekolog wypełniając kartę. Amelka nałożyła na siebie bluzę nie zapinając jej.Nie było to nawet możliwe. Uśmiechnęła się biorąc od kobiety receptę na witaminy.
-Dziękuje.
-Dbaj o siebie, i o dziecko.
-Będę na pewno.- powiedziała i wyszła z gabinetu gdzie czekał na nią Adam z Karoliną.
-I jak maleństwo.? –zapytała przyjaciółka podchodząc do dziewczyny.
-Bardzo dobrze. Jest zdrowe i silne.
Adam ucałował jej policzek i położył rękę na brzuchu w kształcie piłki. Wzięła od chłopaka swój płaszczyk, nałożyła powolnie po czym wyszli ze szpitala.
-Dlaczego w końcu nie spytasz jaka jest płeć.? –zapytała zdziwiona Karolina.
-Po prostu nie chce. Wolę dowiedzieć się zaraz po porodzie.. –wytłumaczyła po raz kolejny.
I naglę powrócił ten lęk. Wielki niepokój ,jak wtedy gdy nachodziły ją sny związane z ciążą. Spojrzała na Adama który spokojnie szedł obok niej trzymając ją za rękę.
-O Damian na mnie czeka.- Karolina spostrzegł chłopaka idącego w ich stronę. Przyspieszyła kroku zostawiając Adama z Amelią samych. Oplotła go w pasie i czule pocałowała.
-Jak nasi przyszli rodzice.?
-Szczęśliwi.Z maleństwem wszystko w porządku. Tylko Amelka upiera się ,że chce poznać płeć dziecka dopiero po porodzie.
Zaśmiał się.
-Jedziecie z nami.? –zapytał Adam.
-Nie po to zostawiłem mój nowy samochód w garażu by teraz wozić się Twoim. –stwierdził Damian.
-Jak chcecie.
Pożegnali się. Amelka ucałowała przyjaciółkę w policzek. Ten sam gest wykonała w stosunku do Damiana.
-Ej. Bo dla mnie zabraknie.- przyciągnął ją za rękę Adam.
Poszli w przeciwne strony. Amelka czuła się dziwnie. Jak by za chwilę miało stać się coś złego.
Wsiedli do samochodu i ruszyli.
-Dlaczego nic nie mówisz.? –zapytał Adam.
Utkwiła wzrok w desce rozdzielczej.
-Nie wiem. Dziwnie się czuje. Czuje niepokój.
-Ale czemu.? Przecież wszystko jest w porządku.
-Mam taką nadzieje.. –odpowiedziała tylko gładząc swój brzuch.
Zatrzymali się przy centrum handlowym.Wchodzili już prawie do centrum gdy rozdzwonił się telefon Amelii. Na wyświetlaczu ujrzała napis `tatuś dzwoni.` Odebrała.
-Tak tato.?
-Amelia.. gdzie jesteś.? –zapytała zdenerwowany.
-Wchodzimy do centrum handlowego. A co się stało.?
-Ktoś za wycieraczką mojego samochodu zostawił kartkę.` Jak córeczka.? Niedługo urodzi. Szkoda tylko że dziecko zostanie bez ojca.`
-Co.?!–wystraszyła się.
-Co się dzieje.? – zauważył jej strach Adam.
-Wchodzę właśnie na komendę policji. Uważajcie na siebie. Najlepiej od razu jedźcie do domu i nie wychodźcie dopóki nie przyjadę z policją. –  rozkazał ojciec.
-Tak zrobimy tato.
-Ten kto to napisał może być wszędzie. Czy jest ktoś kto wie ,co się z Tobą dzieje pomijając Twoich przyjaciół.?
-Tylko Karolina, Damian , i Kamil. Ale oni są przecież zaufani.
-Kto to ten Kamil.? –wypytywał ojciec ,gdy wracali się w stronę samochodu.
-Mój przyjaciel. Poznaliśmy się przypadkiem wtedy gdy miałeś wypadek. Z czasem stał się przyjacielem.
-No dobrze. To zróbcie tak jak powiedziałem. I nie ruszajcie się z domu. –ostrzegł jeszcze raz.
Pożegnała się z tatą pospiesznie i schowała telefon do torebki.
-Już wiem skąd mój niepokój.
-Powiedz w końcu co jest.
Wytłumaczyła po kolei co powiedział ojciec. Zbliżali się do samochodu. Podszedł do niej.Ujął jej twarz , i zatopił się w jej ustach.
-Nic się nie stanie. –zapewnił .
I nagle wszystko nabrało innego obrotu sytuacji. Przeniosła wzrok z jego twarzy na drzewa i krzaki po drugiej stronie ulicy parę metrów od nich. Za nieurodziwym starym drzewem kucał chłopak. Ubrany na czarno. Z dżokejką na głowie i zasłoniętą twarzą do połowy. Trzymał coś w ręce. Jednak z tej odległości nie mogła rozpoznać co to jest. Poczuła jak nogi jej miękną. Chłopak uniósł ręce kierując w ich stronę. Teraz już wiedziała co trzyma w rękach. Trwało to wyłącznie parę sekund ,ale miała wrażenie że to najważniejsze sekundy w jej życiu. Od tych sekund zależało życie jej ukochanego.
-Adam.!- krzyknęła odpychając go na bok.Chłopak oparł się o maskę samochodu odepchnięty przez Amelie.
Kula trafiła w lewe ramie..

***
Z piskiem opon odjechał z parkingu. Na tylnym siedzeniu leżała Amelia. Słaba wydawała ciche jęki wyrażające przeraźliwy ból.
-Dlaczego to zrobiłaś.?! –wykrzyknął zdenerwowany –nie ,nie mów nic. Pojedziemy do szpitala, wszystko będzie w porządku.. mówił pocieszającym głosem. Pocieszał chyba bardziej siebie niż ją. W tym momencie jej myśli skupiały się wyłącznie na dziecku. Nosiła pod swoim sercem maleństwo ,a tymczasem jej życie było zagrożone. Wykrwawiała się. Jednak nie dbała o ból. Jedną ręką gładziła brzuch,drugą przytrzymywała biały ręcznik tamując krew.
Adam wykonał kolejno połączenia do taty Amelki i Damiana. Roztrzęsiony zaparkował przed szpitalem.
-Wrócę za chwilę. Nie martw się .Wszystko będzie dobrze.
-Adam boję się.. boję się o dziecko.. –załkała.
Ucałował jej czoło. Zamknął drzwi samochodu ,i pobiegł do szpitala.
-Dziewczyna w ciąży ..została postrzelona.. musicie ją ratować.. – powiedział do pierwszego lekarza napotkanego po drodze.
Chwilę później ostrożnie wieźli ją do szpitala. W tym samym momencie pojawili się jej rodzice.
-Amelka..–kobieta ujęła jej dłoń –Córeczko.. –płakała patrząc na bladą dziewczynę.
W jej oczach stanęły łzy strachu.
-Musimy sprawdzić jak państwa córka jest usytuowana. Za chwilę do państwa wrócimy. –powiedział lekarz zamykając drzwi sali na którą wwieziono Amelie.

-Jak to się stało.?! –zapytał z krzykiem jej ojciec.
-Staliśmy na parkingu, nagle po prostu odepchnęła mnie na maskę samochodu.. a sama została postrzelona. Wszystko działo się tak szybko..
Mężczyzna uderzył pięścią w ścianę.
-Przestań. Uspokój się.. –strofowała go żona. Objął ją.

Łzy, strach, rozżalenie. Dlaczego tak musiało się stać.? Co miało być dalej.? Wszystkim chodziły po głowach najróżniejsze myśli. Chodziło o dwa życia.. O dwie najbliższe dla nich osoby.
Leżała a na około niej kręciły się pielęgniarki i lekarze mówili coś zniżonym tonem głosu. Po chwili jeden lekarz wyszedł. Przerażona, walczyła ze strachem .Tym paraliżującym strachem. Nie bała się o siebie, bała się wyłącznie o dziecko. Tylko ono teraz dla niej się liczyło. Nawet fakt że może już więcej nie zobaczyć swoich bliskich nie był tak straszny jak to ,że Ono może nie przeżyć.
Na sale gdzie leżała słaba, wycieńczona weszli jej rodzice.
-Amelia..–wyszeptał jej ojciec. Ujął jej dłoń. Pierwszy raz widziała tatę w takim stanie. Spojrzała na jego zatroskaną twarz. A potem mimowolnie przeniosła wzrok na mamę.
-Mam dla Was prośbę.. –zachrypiała – Jeżeli.. będą musieli decydować.. albo ja ,albo..dziecko.. –jąkała się .Mówienie sprawiało jej wiele bólu. – niech ratują dziecko.
-Nie mów tak . Proszę Cię.. Uratują Was oboje. Będziecie szczęśliwi z Adamem.
-Mamo..niech ratują dziecko. Ja już  poznałam ten świat.. we.. wszystkich jego barwach… Niech ono też ma okazje żyć. Czuję że tą… walkę przegram.. Jednak.. nie pozwolę by moje maleństwo.. też przegrało –łkała. Rodzice nic nie powiedzieli. Nie zdążyli.
-Musimy działać szybko.. Proszę się pospieszyć.-ponaglił ich.
Ucałowali córkę, nie świadomi jeszcze tego że może po raz ostatni.
Wyszli z sali.A potem wywieźli ją. Adam szedł korytarzem po prawej stronie łóżka. Z jego oczu leciały łzy.
-Wiesz..byłeś .. najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała..
-Nie mów tak proszę Cię.. Spotka Cię w życiu jeszcze wiele wspaniałych rzeczy.
-Ty byłeś tą najlepszą.. –wyszeptała zaciskając powieki .
Patrząc na jego twarz przypominała sobie wszystkie te chwilę spędzone razem. Ile zaznała z nim szczęścia i miłości. Bóg był wobec niej łaskawy. Jednak ktoś musiał to zniszczyć. A już myślała ,że na końcu tej ich wspaniałej historii powie ..` I żyli długo i szczęśliwie ..` . Czasami wystarczy jeden ruch by wszystko się zmieniło. Czy żałowała tego ruchu.? Tego sama nie mogła powiedzieć. Być może uratowała życie Adamowi, być może gdyby nie to że go wtedy odepchnęła teraz już by go tu nie było. Jednak ona też nie znajdowała się w dobrym położeniu.
-Mam do Ciebie.. dwie prośby.. –powiedziała kierują wzrok na jego zapłakaną twarz.
-Słucham..
-Uśmiechnij się.. Dla mnie.. Czuję że widzę Cię po raz ostatni.. Chcę zobaczyć.. Cię uśmiechniętego..
Zakrył oczy jedną ręką. Po paru sekundach otarł łzy i uśmiechnął się do niej. Nie był oto łatwe.
Do łóżka podbiegła zapłakana Karolina.
-Skarbie..–zaszlochała.
-Musisz być .. silna. –powiedziała tylko Amelka. –a.. moja druga prośba.. w szafce ..mojego biurka jest czarny zeszyt. Pozostało w nim.. parę nie zapisanych stron.Chciałbym.. by te strony zostały zapisane przez Ciebie.. To będzie.. dobry sposób na jego zakończenie.
-Kocham Cię..
-Pamiętaj.. stanowimy jedność.. –powiedziała.
A potem wjechała na blok operacyjny…



CDN.
Magdalena


3 komentarze:

  1. o Boże ;(( dawaj next

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze plakalam jak dziecko jak to czytalam super ... !! powiedz czy jest smutne zakonzenie czy z szczesliwym zakoczeniem ?? pozdrowienia dla autorki :)

    OdpowiedzUsuń