poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Pisała Mokujin cz.4


Wysyłajcie swoje opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się podpisać!


CZĘŚĆ CZWARTA
Chciała mnie zatrzymać, ale olałem to. Było ciemno, czułem taką złość i rozczarowanie, że miałem ochotę rzucić się pod auto. Tak strasznie kochałem Rose, a ona? Do południa przesiedziałem w parku, tam też znalazła mnie dziewczyna. 
-Porozmawiajmy-powiedziała bez powitania. 
-Nie ma o czym, zawiodłem się- burknąłem. 
-Nie zrobiłam nic złego. 
-Wyobraź sobie, ze to ja się tak zachowałem, ekstra, co?- powiedziałem i odszedłem. 
   Dwa dni spędziłem zupełnie poza mieszkaniem, przebywałem między restauracją, w której robiłem jak najwięcej możliwych nadgodzin, a parkiem, gdzie odpoczywałem. Nie chciałem jej widzieć, czułem straszny żal. W końcu jednak wróciłem. Zapukałem do drzwi. Otworzyła, zaskoczyłem ją. 
-Zostaniesz?- spytała. 
  Kiwnąłem głową. Rzuciła mi się na szyję. 
-Tak strasznie cię przepraszam...-szepnęła-  Nie odezwę się już do niego. 
-Rozmawiaj, ale ogranicz bliskość, widać, że chcę cię mi odbić- burknąłem. 
-Nie dorasta ci do pięt- odparła całując mnie długo w usta. 
   Poszedłem do łazienki się umyć, był wieczór. Potem położyłem się obok ukochanej. Przytuliła się, przesunąłem dłonią po jej udzie.
-Mogę ci to jakoś wynagrodzić?-spytała niespodziewanie kładąc się na mnie. 
-Właściwie takk- mruknąłem całując ją po szyi. 
   Uśmiechnęła się. Po kilku minutach strasznie się roznamiętniliśmy i wiadomo jak to się skończyło. Obudziłem się następnego dnia dosyć późno, przez ostatnie dni mało spałem. Ukochanej już nie było w łóżku. Czułem się doskonale. Przeciągnąwszy się wstałem, wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie i wyszedłem do pracy. Rose już tam na mnie czekała. Przez pól dnia polerowaliśmy i układaliśmy naczynia, a wieczorem pracowaliśmy na pełnych obrotach. Dzięki temu nie musieliśmy się martwić czynszem, zarabialiśmy całkiem przyzwoicie.  Wróciliśmy do domu nie mając pojęcia jaka nas czeka niespodzianka. Niestety niemiłą. Przed drzwiami do naszego mieszkania siedziało kilka osób w tym dyrektorka naszego domu dziecka. Nie mieliśmy wyjścia, zaprosiliśmy ją do siebie. Chciała nas siłą zabrać z powrotem do placówki, ale nie daliśmy się. Zagroziła policją. Zaproponowała nawet, że będziemy mogli być razem w jednym zakładzie, ale odmówiliśmy. Po zasmakowaniu wolnego, dorosłego życia, nie chcieliśmy z tego rezygnować. Z pomrukami niezadowolenia opuściła nas. Doskonale wiedzieliśmy, że na tym się nie skończy, a ona nie popuści i wróci. Zaczęliśmy rozważać przeprowadzkę. To nie była łatwa decyzja, ale szybko znaleźliśmy w internecie nowy lokal i tam też się przenieśliśmy. Przedłużyła nam się droga do pracy, ale poza tym nie narzekaliśmy. W sąsiedztwie poznaliśmy pewną rodzinę, mieli trzech synów i dwie córki. Niedługo potem zaprosili nas na domówkę. Wzięliśmy więc wolne i  poszliśmy na zabawę. Było mnóstwo ludzi, zakumplowałem się z chłopakami. Dużo piliśmy, przyznaję. Koledzy ciągle wyrywali moją ślicznotkę do tańca, siedziałem więc sam przy stole. Nagle podeszła do mnie Liah, jedna z organizatorów imprezy i usiadła mi na kolanach. Miałem w sobie tyle procentów, że nie myślałem o wierności. Zaczęliśmy się całować, potem wyszliśmy na korytarz. Podciągnąłem jej sukienkę do góry wodząc dłońmi po kobiecym ciele. W tym momencie zobaczyłem Rose. Stała niedaleko ze łzami w oczach. Podziałało jak kubeł zimnej wody. Pobiegłem za ukochaną zostawiając Lię samą.
-Zaczekaj!-prosiłem trochę mamrocząc- Kochanie proszę!
   Zatrzymała się.
-Teraz to kochanie, ale jak się z nią lizałeś w kącie to ciekawe o czym myślałeś!- warknęła.
-Jestem pijany, nie wiem co robię...-jęknąłem.
-To żadne usprawiedliwienie-burknęła.
-Wiesz przecież, że tylko ciebie kocham-odparłem.
-Myślałam, że wiem. Ale teraz mam wątpliwości-rzuciła płaczliwie na odchodne i zniknęła za drzwiami mieszkania.
   Resztę nocy spędziłem pod drzwiami, nie wpuściła mnie. Rano obudziła mnie. Otworzyłem leniwie oczy, poczułem nieopisany ból głowy.
-Wytrzeźwiałeś?-zapytała.
   Potwierdziłem.
-Chodź.
   Wszedłem prosto do łazienki.Wymiotowałem pół godziny. Kac morderca. Potem zasnąłem z powrotem. Gdy tylko się ocknąłem umyłem się i wybiegłem z domu. Mdłości trochę ustąpiły. W najbliższej kwiaciarni kupiłem ogromny bukiet róż i wróciłem do domu.
-Rose?- zacząłem wyciągając prezent- Bardzo cię przepraszam.. Nie chciałem tego zrobić... Jakoś odpokutuję, jeśli dasz mi szansę.
    Wzięła kwiaty i przez chwilę przyglądała się mi.
-Coś wymyślę- odparła i uśmiechając się półgębkiem bez słowa włożyła rośliny do wazonu.
Przez następny tydzień nie miałem prawa jej całować, za każdym razem tego unikała. I tak była to łagodna kara za to co zrobiłem. Dni leciały między pracą a mieszkaniem. Nie umknęło mojej uwadze, że Rose kaszlała i czuła się dość kiepsko. Nieraz prosiłem ją żeby poszła do lekarza, ale nie słuchała, brała witaminy i zapewniała, że przejdzie. Nie odpuszczałem, ona też nie. Któregoś dnia było z nią na tyle źle, że postanowiła zostać w łóżku. Próbowałem zadzwonić po doktora, ale ukochana wyszarpała mi telefon. Któregoś dnia stwierdziła że nie idzie do pracy i zostaje w łóżku. Kaszlała jak zaawansowany astmatyk w okresie pylenia, martwiłem się coraz bardziej. Ciągnęło się to przez trzy dni. Wtedy ,gdy siedziałem przy niej rano zaczęła kaszleć krwią.
Już dzwoniłem po karetkę, gdy powiedziała: 
-Mam nowotwór dróg oddechowych, nie dzwoń- telefon wypadł mi z rąk,kontynuowała- Wiem o tym od dwóch miesięcy, ale zrezygnowałam z leczenia, bo to by mnie nie uratowało, jedynie przedłużyłoby mi cierpienie.
   Chwyciłem jej dłoń, oczy zaszły mi łzami. 
-Nie możesz odejść, pojedziemy do szpitala, uratują cie... 
    Pokręciła głową dławiąc się krwią. 
-Przepraszam, że cię zostawiam, kocham cię-wydusiła. 
-Nic nie mów-po policzkach spływały mi łzy, położyłem jej głowę na swoich kolanach głaszcząc jej włosy, pocałowałem lekko jej czoło. - Zawsze będę twój- szepnąłem. 
   To były ostatnie słowa, jakie usłyszała. Blask w jej oczach zgasł wraz z ostatnim, przeciągłym oddechem. Delikatnie nią potrząsnąłem, nic. 
 - Kochanie??-załamał mi się głos. 
   Zero reakcji. Pierwszy raz w życiu ukryłem twarz w dłoniach i wybuchnąłem najprawdziwszym płaczem. Łzy zmoczyły mi podkoszulek, beczałem przez godzinę. Potem zadzwoniłem po pogotowie, Zabrali ją do szpitala, ja zostałem w kącie, nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. W końcu zebrałem się w sobie i zostawiwszy wszystko wsiadłem w taksówkę i pojechałem do naszego domu dziecka. Gdy dyrektorka otworzyła drzwi znowu miałem łzy w oczach. 
 -Co, jest w ciąży?- spytała z przekąsem. 
   Znowu pobeczałem się na dobre i czy chciała czy nie przytuliłem się do kobiety. 
-Coś jej jest?-zapytała poważniejąc.
 -Nie żyje-wydusiłem. 
    Była w takim szoku jak ja. Dwa dni później odbył się pogrzeb, klęczałem przy trumnie, nie mogłem się z tym pogodzić. Od tego zdarzenia minęły już trzy lata, jak do tej pory nie przyjąłem do siebie śmierci Rose i nie umiałem wziąć innej dziewczyny do swojego serca.


KONIEC
Mokujin


1 komentarz:

  1. http://niewazneilerazyupadles.blogspot.com/ <----- blog autorki, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń