P
Wysyłajcie swoje
opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już
opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się
podpisać!
CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Po raz
ostatni, przynajmniej w najbliższym czasie chciała przejść się ulicami
Poznania. Lubiła to miasto. Przez półtora roku zdążyła się przyzwyczaić do tych
ulic, i widoków. Miała swoją ulubioną kawiarnie, jak i restaurację. Często odkrywała
zakamarki, tak rzadko odwiedzane przez innych. Tam zaszywała się po pracy, a
gdy owe miejsce się znudziło proponowała je Krystianowi jako dobry plener do
zdjęć.
Szła właśnie
ta ulicą, na której przez własny pośpiech poznała Łukasza uderzona przez niego
w bok. Przystanęła utkwiwszy wzrok w asfalcie. To tu ujrzała, go po raz
pierwszy. To tu po raz pierwszy usłyszała jego głos. Czy istniała jeszcze
szansa na to, by poczuła jego bliskość.? Mogła zrezygnować. Wiedziała gdzie
teraz się znajduję. Ale pragnienie stania się sławną modelką było silniejsze.
W pewnym
momencie, z rozmyślań wyrwał ją dotyk dłoni innej zimnej ręki. Automatycznie
spojrzała w dół jak by wiedziała, że osoba która ją dotyka jest dzieckiem. Była
to ta dziewczynka w czerwonym sweterku, której nie udzieliła pomocy. Jej mały
nosek zaczerwienił się z zimna. A na policzkach widniały różowe rumieńce. Tym
razem zamiast czerwonego sweterka miała na sobie czarną za dużą bluzę.
-Masz jakiś
problem.-stwierdziła dziewczynka wkładając ręce do kieszeni bluzy.
-Dlaczego tak
uważasz.?
-Bo widać to
po Tobie. Jesteś smutna, i patrzysz w jedno miejsce.
-A Tobie jest
zimno..
-Ale Twój problem
jest większy.
-Jaką masz
pewność.? Jesteś jeszcze dzieckiem. Nie znasz się na takich sprawach.
-Skąd wiesz.?
To, że jestem dzieckiem nie znaczy, że nie potrafię zauważyć problemu i smutku
innej osoby.
-Strasznie jesteś
wygadana.
-A Ty dumna…
Emily pokiwała
głową, i omijając dziewczynkę ruszyła przed siebie, ignorując ją. Jednak ta
chwilę później pojawiła się tuż przy niej.
-Dlaczego sobie
poszłaś.? -postawiła pytanie drżącym głosem.
-Bo szkoda mi
czasu na dziecięce gadanie.
-Czemu jesteś
smutna.?
-A co Ciebie
to interesuję.?
-Zawsze fajnie
z kimś porozmawiać..
-Nie potrzebuje
Twoich rad..
Dziewczynka
nie poddawała się i z trudem prawie biegnąc dorównywała tempa Emily. Nie
odzywała się więcej. Aż w końcu Emily sama zaczęła mówić. Otworzyła się przed
tą nią sama nie rozumiejąc, dlaczego. Przecież skąd takie dziecko miało mieć
pojęcie o problemach dorosłych ludzi.
-Zazdroszczę Ci.
– i kolejny raz słyszała te słowa. Znów ktoś zazdrościł jej tego co miała.
-Czego.?-przykucnęła
obok niej, by móc łatwiej z nią rozmawiać.
-On Cię kocha.
A mnie nikt nie kocha. Nikt mnie nigdy nie kochał.-zawiesiła głos, spoglądając
prosto w jej oczy.
Te słowa powinny
jej dać do myślenia. Ona mogła mieć to wszystko, o czym większość może pomarzyć.
Z dnia na dzień w dzisiejszym świecie coraz mniej jest prawdziwej i szczerej
miłości. Jej podano ją na tacy. I odrzuciła ją. Chciała wbić się na sam szczyt.
Dopiąć swego. Osiągnąć już dawno wyznaczony sobie cel. Stawiała to ponad
wszystko. I nic nie było w stanie zepsuć jej drogi ku sławie.
***
Samolot wzbił
się ponad ziemią. Już chwilę potem leci pośród chmur. Opuściła swój apartament,
zostawiając klucze wraz z Dakotą przez pewien czas pod opiekę Agacie. Bała się.
Czuła strach. I spoglądając na spokojnie siedzącego tuż obok Wiktora czuła
nieprzyjemny dreszcz zimna. Zmieszanie było teraz nierozłącznym uczuciem. Z
jednej strony szczęście, z drugiej coś, czego nie potrafiła określić. Pozornie
nieruchomo siedziała niepewnie, spoglądając kącikiem oczu na Wiktora. Dziś
rozpoczynała nowe życie.
-Jesteś spięta.
–spostrzegł spoglądając na nią.
-Myślę o..
-O nim..
-O Elizie..
–odpowiedziała szybko –jeśli odkryją, że to ja .. ją zabiłam. –z ostatnimi
słowami zniżyła głos, tak by mógł usłyszeć to wyłącznie on.
Przybliżył się
do niej bardziej, kładąc dłoń na policzku.
-Nie martw
się. Pozostaw wszystko w moich rękach.
Zetknął swoje
usta z jej wargami kradnąc jeden krótki pocałunek. Po czym dodał tajemniczym
szeptem.
-Pamiętaj..przy
mnie nic Ci nie grozi.
Nerwowo
przytaknęła głową, i zamknęła oczy. Rozluźniła się, układając do snu. Jednak
nie chciała spać. Była zdenerwowana. I nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nerwy
brały górę. Czy to było przeczucie.? Obawy przed tym, co tak naprawdę miało
dziać się teraz w jej życiu.? Starała się o tym zapomnieć, ale
to było silniejsze od niej.
***
Zza szyby
taksówki obserwowała zabytkowe miasto. Ulica była zatłoczona, więc droga trwała
o dwa razy dłużej niż normalnie. W końcu samochód wjechał w mniej znaną uliczkę.
Dwa kilometry dalej, stał dwupiętrowy dom.
-To tutaj.?
–upewnił się taksówkarz, płynnym angielskim.
-Tak, właśnie
tutaj. – odpowiedział Wiktor.
Emily wysiadła
z samochodu. Rozglądała się wokoło. Przed domem znajdował się ogród. Idealnie
zadbana trwa, i duże drzewo sięgające gałęziami aż po czarny dach. Założyła
ulubiony płaszczyk, przez ramię przerzucając fioletową torebkę. W okamgnieniu
Wiktor pojawił się przy niej, a taksówkarz wyciągał ich walizki z bagażnika.
-Co Ty na to.?
–postawił pytanie.
-Jestem pod
wrażeniem. –odpowiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
Ucałował jej
policzek, a potem wraz z taksówkarzem wnieśli walizki do domu. Powolnym krokiem
szła za nimi. To tu wszystko miało się zmienić. To tu za jakiś czas miała
wracać już jako sławna modelka. I to tu miała zapomnieć o nim. Tylko czy była
na to gotowa.
Zamknęła
drzwi. Ujrzała duże kręte schody, prowadzące na drugie piętro. Po obu stronach
korytarza znajdowały się pomieszczenia. Weszła do tych, po prawo. Kuchnia. Tak
jak się domyślała. Czarnobiałe meble, duży okrągły stół ze szklanym blatem.
Abstrakcyjny obraz na jednej ze ścian. Poczuła dotyk ręki na biodrze. Odwróciła
się, a jego ręka powędrowała nieco wyżej. Przyciągnął ją do siebie.
-Masz ochotę
obejrzeć naszą sypialnie.?–zapytał zniżonym głosem.
`Naszą
sypialnie.` Teraz przez każdą kolejną noc miała budzić się u jego boku. To była
tylko niewielka część cenny, jaką miała zapłacić za własne marzenia. Mogła
budzić się przy tym, którego prawdziwie pokochała. Nie musiała się do niczego
zmuszać. Ale wybrała inne życie. I sama była sobie winna.
Przytaknęła
głową. Poprowadził się w stronę schodów. Potem otworzył przed nią drzwi do ich
wspólnej sypialni. Połowę pokoju wypełniało duże łóżko okryte czerwoną
pościelą, z dużą ilością poduszek. Stojąc pośrodku tego pomieszczenia,
poznawała każdy jego szczegół. Wystrój był daleko odległy od jej gustu. Było tu
dużo kolorów, co tworzyło zbyt duży kontrast .Raziło w oczy. Sama wybrałaby
kolory bardziej stonowane, i nie mieszała tych, które kłócą się ze sobą.
-Jeśli coś Ci
się nie podoba będzie to mogła zmienić..
-Nie..wszystko
jest w porządku-skłamała nie mając ochoty drążyć tematu.
Stanął tuż
przy niej.
-Będziesz ze
mną szczęśliwa.. dużo bardziej niż z tym biedakiem.- czuła jego pocałunki na szyi.
Odchyliła głowę tak by spojrzeć na niego.
-I teraz spełnią
się moje marzenia.. w końcu osiągnę to co chciałam. –powiedziała przybierając
triumfalny wyraz twarzy, jak i głos.
Przez ułamek
sekundy patrzył na nią, neutralnym wzrokiem, a nagle wybuchnął śmiechem jak by
powiedziała coś naprawdę śmiesznego. Usiadł na łóżku, pochylając się w dół.
Jego śmiech niósł się po pokoju.
-Z czego Ty
się śmiejesz.? –zapytała w końcu, sama rozbawiona jego radością.
Uniósł głowę
ku górze.
-Jesteśnaiwna
Emily.. Tak bardzo naiwna. –wstał, i zataczając koła obok niej mówił cochwilę
przerywając aby zaśmiać się.
-Myślałaś, że
to prawda.? Że dzięki moim znajomością osiągniesz to co tak bardzo pragniesz.?
No to muszę Cię rozczarować. Nie będziesz modelką. –z uśmiechem na twarzy
wypowiadał te słowa.
Nie wierzyła w
to, co on mówi. Przebiegł ją zimny dreszcz. Dała złapać się na jego słowa.
-Kłamiesz.!To
nie prawda.. nie po to rzuciłam to wszystko..
-Spokojnie Emily…-
zacisnął dłonie na jej przedramionach.- Teraz będziemy szczęśliwy. Ty i ja. Nie
musisz być modelką. Dam Ci wszystko, przy mnie niczego Ci nie zabraknie..
-Jesteś podły.
-A Ty.?!Może
Ty nie jesteś.? Nie mów o podłości. Bo nikt nie dorówna Twojemu zepsutemu charakterowi-wyrywała
się.
-Puść mnie.. –
jej noga wykonała ruch w miejsce najbardziej bolesne dla Wiktora .Skulił się
wpół, a ona mogła wyjść z pokoju.
-Suka.!–krzyknął.
Zbiegła po
schodach. Chwyciła, tylko torebkę. Chciała wyjść z tego ogromnego domu, ale zatrzymał
ją.
Jedną ręką
złapał ją za włosy, i mocno ciągnąć poprowadził do salonu. Pisnęła z bólu rzucona
wprost na kanapę.
-Dlaczego mi
to robisz.?
-Łudziłem się
myśląc, że już zapomniałaś o mojej obietnicy. Sądziłem.. może rzeczywiście opamiętałaś
się. I przypomniałaś, że to ja jestem prawdziwym mężczyzną. Teraz widzę, że
jesteś tu tylko dlatego, że powiedziałem ` przy mnie Twoje marzenia znów okażą
się realne.`
-Proszę Cię
puść mnie tylko. Daj mi spokój. Chcę wrócić, tam skąd przyjechałam.
I kolejna
salwa śmiechu z jego strony.
-Myślałaś, że
teraz gdy w końcu Cię zdobyłem tylko dla siebie tak łatwo odpuszczę.?Emily..
jesteś moja rozumiesz. – przybliżył swoją twarz, do niej.
-Nie, Wiktor…nie..
-Tak, Emily. Teraz
należysz do mnie.
Podniósł się z
kanapy, gdzie na moment przyparł ją własnym ciałem do niej. Ona podniosła się
do pozycji siedzącej i obserwowała każdy jego ruch.
-To
niesamowite jak łatwo można manipulować ludźmi. Wystarczy, że powiesz jedno
słowo, a zrobią dla Ciebie wszystko byle by tylko mieć z tego korzyść. Wiesz
co..?
- Co.?!
–zapytała unosząc głos.
-Kochanie, tylko
nie tym tonem. No, ale wracając do tego, co chciałem powiedzieć. Tak naprawdę
powinienem Cię zabić.
Poczuła
strach. Choć z jednej strony wolałaby zejść już z tego świata, i zakończyć tą
farsę.
-Nigdy nie
traktowałaś mnie poważnie. Byłem tylko zabawką w Twoich rękach. Mężczyzna potrzebny
by zaspokoić raz w tygodniu napaloną dziewczynę , a potem żegnaj na kolejne
siedem dni. A ja głupi robiłem sobie nadzieje. Wiązałem z Tobą plany. Ale wiesz..
nie zabiję Cię. To było by zbyt łatwe. Odeszłabyś, a kto wie czy owe piekło
rzeczywiście istnieje. Lepiej ukarać Cię tu. Byś realnie mogła doświadczyć zła
jakie sama wyrządziłaś. – zawiesił głos. Podszedł do niedużego stolika na,
którym stała taca z butelką whisky i czystą szklanką. Nalał sobie do połowy a
potem ostrożnie by dziewczyna nigdzie mu nie uciekła chodził po pokoju ponownie
zataczając kółka.
-Gdy Cię
poznałem byłaś inną osobą. Słodka, niewinna Emily, którą szczerze można
podziwiać za to jak dzielnie dąży na sam szczyt. Jednak z czasem ta prawdziwa
Emily schowała się gdzieś w cieniu, a na wierzch wyszła zadumana w sobie, mając
przed oczami wyłącznie własne marzenia dziewczyna. Wszystko stało się dla niej
mało ważne. Zapomniała o prawdziwych wartościach, o tym, że istnieją inne
ważniejsze rzeczy niż bycie najlepszą. Bawiłaś się mną, grałaś mi na uczuciach.
Potem pojawił się ten chłopak. Pokochałaś, go. Wiem to. Kochałaś, go szczerze i
przy nim dopiero poznałaś prawdziwą miłość.
Jednak marzenia
były ważniejsze. Zaoferowałem Ci bogactwo i sławę, a Ty odrzuciłaś to, o czym
każdy marzy. O prawdziwej miłości Emily. Straciłaś to, na własne życzenie.
Zaślepiona swoimi pragnieniami byłaś nawet zdolna zabić najlepszą
przyjaciółkę..
Dopiero teraz,
gdy wypowiadał te słowa jedno za drugim zrozumiała swój błąd. Jak mocno
owładnięta była chęcią stania się modelką. Miała wszystko. I mogła mieć więcej.
Była zdrowa, miała przyjaciół, rodzinę i ukochanego chłopaka, który gotowy był
dla niej na wszystko. Zrezygnowała z tego, chcąc czegoś odległego od tak
czystych wartości. W efekcie została z niczym. Nie wiedziała co teraz ją czeka.
Nie chciała myśleć o tym jak miał wyglądać każdy kolejny dzień z dala od
normalnego życia. Ale taka jest kolej rzeczy, ludzie doceniają to, co mają
wówczas, gdy to stracą..
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz