czwartek, 15 sierpnia 2013

Story of life cz.19


Piszesz opowiadania? Weź udział w konkursie! --> *klik*

Wysyłajcie swoje opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się podpisać!


CZĘŚĆ DZIEWIĘTNASTA
Twarze bliskich, tych których kochała, najważniejsze urywki z całego życia jak  przesuwane sceny na filmie migały jej przed oczami. Gdzieś bardzo daleko słyszała to co działo się na sali. Na pierwszy plan weszły te wszystkie głosy które słyszała przez prawie 18 lat. 18 lat.. za dwa dni kończyła 18 lat. Cieszyła się od dawna na ten dzień. Miała stać się dorosła. A niedługo później zostać matką. Czuła ,że nie będzie jej to dane. Wżyciu odgrywamy różne role. Tego dnia odegrała role swojego życia. Oddała bowiem swoje życie aby ratować tych których kochała. Przecież nie musiała powiedzieć ` ratujcie moje dziecko.` .
Wszystko do złudzenia przypominało sen który przez długi czas napotykał ją nocami. Ten sen który zwiastował pojawienie się dziecka. Jej powieki robiły się ciężkie. Czuła się zmęczona jak po przebiegnięciu wielu metrów, bez odpoczynku. Walczyła z nimi. Nie chciała tak od razu się poddawać. Ale to było silniejsze. Przymknęła oczy, i nagle usłyszała płacz. Ten płacz dziecka który wielokrotnie słyszała w swoim śnie.
-To dziewczynka.. -powiedział lekarz.
-Niech ma.. na imię..Natalia.-to było pierwsze imię które przyszło jej do głowy. Tak bardzo chciała spojrzeć na swoje dziecko. Chciała unieść powieki , spojrzeć na tą płaczącą kruszynkę. Jednak nie mogła.. To stało się wbrew niej..

***
Siedział z pochyloną głową, tuż przy drzwiach bloku operacyjnego. Czekał aż ktoś przyjdzie, aż powie `wszystko w porządku ,uratowaliśmy dziecko i Amelie.` Nikt taki nie nadchodził. A może po prostu śnił.? Może to jeden z tych durnych koszmarów po których człowiek budzi się zlany potem , i nie wie czy ma się śmiać czy płakać. Może też za chwilę miał się tak obudzić.?
Obok niego Karolina szlochała w ramie Damianowi. Na przeciwległych krzesłach załamani rodzice ronili łzy. Przecież nie mogli stracić córki. Była jeszcze młoda. Dopiero zaczynała prawdziwe życie..
I nagle drzwi sali operacyjnej się otworzyły.Pielęgniarka pchała prostokątny inkubator w którym leżało za wcześnie urodzone dziecko.
Wszyscy wstali podchodząc .
-Moje..dziecko. -powiedział Adam.
-Tak,dziewczynka.. -powiedziała oschle kobieta.
-A .. co z Amelią.?
-Za chwilę przyjdzie lekarz. -odparła i poszła. Po chwili zniknęła za zakrętem.
Stali w tych samych miejscach wpatrzeni w miejsce gdzie chwilę temu stał inkubator.
-Nasza wnuczka.. -wyszeptał ojciec i przytulił żonę.
Karolina objęła Adama.
-Zobaczysz..będzie dobrze. -zapewniała.
Drzwi otworzyły się ponownie. Pojawił się lekarz. Przybliżyli się o parę kroków.
-Panie doktorze.. -zaczęła kobieta.
Jego mina nie wróżyła nic dobre. Nie patrzył na nich. Położył dłoń na twarzy zakrywając nieco usta.
-Co z nią.? Czemu pan nic nie mówi.?
-Straciła dużo krwi, niestety.. nie udało nam się jej uratować..
Te słowa dotarły do nich z pewnym opóźnieniem.A potem jak echo obijały się w uszach. Adam rzucił się na mężczyznę z pięściami.
-Kłamiesz.! Ona żyje.! -wykrzyknął dławiąc się własnymi łzami. Damian i Karolina odciągnęli go.-ona żyje, musi żyć, to jakiś koszmar.. ona żyje.. -powtarzał.
Opadł bezwładnie na podłogę kucając. Spuścił głowę z głośnym szlochem .Słyszał tylko te słowa które powiedział chwilę temu lekarz..
-Niee..!-krzyczała matka Amelki.
-Dlaczego.?!-mówiła Karolina.
Stracili ją.?
***
-Zebraliśmy się tutaj aby pożegnać tą młodą dziewczynę, Amelie Hoffman który odeszła  w efekcie rany postrzałowej… -zaczął ksiądz swoją przemowę w akompaniamencie płaczu wszystkich zebranych.
Pod osłoną ciemnych okularów ukrywali zapuchnięte oczy, wciąż nie wierząc że to działo się na prawdę. Ta roześmiana Amelia, jak często mawiał Adam z potarganą grzywką , roztrzepana, przepełniona optymizmem odeszła.? Przecież jeszcze `przed chwilą` była tu z nimi.
-To nie tak powinno być..- wyszeptał Adam do Karoliny stojącej obok.
Nie odpowiedziała nic.
-To ja  powinienem  umrzeć. To mnie nie powinno być na tym świecie..
Męczyły go słowa księdza. I widok jak trumna zostaje zamykana. Nie mógł patrzeć na jej martwe ciało ułożone jak manekin. Obrócił się do tyłu. Ominął cztery rzędy ubranych na czarno ludzi i wyszedł na ścieżkę gdzie samotnie usiadł na ławce  Zdjął okulary i spojrzał  w zachmurzone niebo z którego sączył się skąpy deszcz.
-Przecież to nie może być prawda .. -powiedział sam do siebie.
Tego jak bardzo cierpiał nie da się opisać. To był ból który wypełniał każdy kawałek jego ciała. Nie fizyczny , psychiczny.. pozbawiający jakiejkolwiek siły. Byli sobie tak bliscy. Byli dla siebie stworzeni. A jednak los chciał inaczej.Rozłączył ich. To było za piękne by było prawdziwe. W końcu szczęście nigdy nie trwa długo. Miał ochotę iść , rzucić się pod samochód albo połknąć zawartość opakowania tabletek nasennych . Wtedy znów mógł by być z nią. Chciał tak bardzo stchórzyć. Uciec od rzeczywistości. Jednak coś powstrzymywało go. Tam w szpitalu, na oddziale dla wcześniaków leżała jego córeczka. Natalia , bo tak chciała Amelia by dano jej na imię..
Jakaś niewidzialna osoba, nie słyszalny głos mówił ` Nie zrobisz tego. Nie możesz .Nie po to uratowała Ci życie byś teraz je sobie odebrał.` Otarł wierzchem dłoni łzy spływające po przemęczonej twarzy. Od czasu tamtego zdarzenia minęły 3 dni. Przez te 3 dni praktycznie nie zmrużył oczu. Wczoraj skończyłabym 18 lat..
Uniósł głowę spoglądając na otoczenie. Parę kroków dalej ujrzał Kamila. Chłopak zorientował się że ten na niego patrzy więc wycofał się jak by wystraszony. Spuścił głowę i z rękoma w kieszeni odszedł.Jednak Adam pobiegł za nim i zatrzymał go. W jego oczach ujrzał rozżalenie.
-Czemu odchodzisz gdy dopiero przyszedłeś.? -zapytał.
-To przez Ciebie nie żyje.. Gdyby nie to że wtedy Cię odepchnęła .. już byś nie żył. Już celowałem w Twoje serce.. -wysyczał pełen nienawiści.
-To Ty to zrobiłeś.?! -wydarł się.  Złapał za bluzę tuż pod szyją.
-Brawo..–wypowiedział patrząc mu w oczy z nienawiścią.
Już zamierzał się w jego stronę z pięściami jednak , ten wyjął nóż i przystawił mu do gardła.
-Może w sumie nie stało się tak źle.. Ty teraz cierpisz.. A ona już nie może być z Tobą. Bolało co.?- szeptał złowrogim głosem chodząc na około niego.
-Ty pieprzony egoisto.! –jednym zgrabnym ruchem zlokalizował jego dłoń. Złap mocno wykręcając i pozbawiając noża który upadł bezgłośnie na ziemie.
Całe zdarzenie przyuważyła Paulina z Tomkiem.Podbiegli nie przerywając pogrzebu. W momencie ,gdy Adam okładał Kamila zatrzymali go.
-To on.!To on ją zabił.! To przez niego nie żyje.! – płakał.
-To nie mnie trzymajcie tylko jego.! Żeby nie uciekł.- wkurzył się na przyjaciół.
Tak , to było jak te sceny w filmach akcji gdzie fałszywy  przyjaciel  chce zabić chłopaka tej którą skrycie kocha.  A potem okazuje się że przypadkowo zabił ją.
Chwilę potem zabrała go policja.

***
O 3 nad ranem  pan Hoffman wstał z łóżka. Jego żona spała. Dzięki tabletce w końcu zasnęła. To byłaby kolejna przepłakana noc. On jednak nie chciał nawet spać. To było trudne do zniesienia ,że jego córeczka nie żyje. Że niema jej tam za ścianą, że nie śpi  w swoim łóżku. Powstrzymując łzy po cichu wyszedł z sypialni i pokierował się do pokoju Amelii. Wszystko na swoim miejscu ,tak jak ona to zostawiła. Pod ścianą stało łóżeczko ,które już czekało na pojawienie się dziecka. Nie pościelone łóżko, i blask księżyca wpadający przez szybę okna. Zapalił  lampkę na biurku i włączył komputer. Przez ponad 2 godziny przeglądał wszystkie zdjęcia po parę razy. Nie oszczędzał sobie łez. Teraz miał chwilę na przemyślenie tego wszystkiego. Mógł płakać w samotności. I nikt nie przyszedł go pocieszać mówiąc `będzie dobrze.` Jak może być dobrze po stracie córki.? Może za jakiś czas miałby przyzwyczaić się do bólu , może jeszcze kiedyś miało być dobrze. Ale nie teraz. Teraz wszystko wydawało się koszmarnie trudne. Jego żona i córki to najcenniejszy skarb jaki posiadał . A teraz duża część jego skarbu odeszła.
Pochylił głowę zatrzymując się na zdjęciu Amelki zrobionego na plaży. Siedziała kierując wzrok gdzieś daleko, na twarzy miała delikatny uśmiech. .
Już nigdy miała się do niego nie uśmiechnąć, już nigdy miał nie usłyszeć jej głosu, nie poczuć muśnięcia na policzku, nie spojrzeć na jej roześmianą twarz. Tak bardzo  chciał by była tu teraz przy nim. Podeszła ,położyła dłoń na ramieniu i zapytała dlaczego płacze. A potem uświadomiła że przecież żyje , jest tu z nimi .. Jednak to było nie  możliwe.

***
Prosto ze szpitala ,gdzie chwilę temu spędził godzinę przy swojej córce pojechał do mieszkania rodziców Amelii. Otworzył mu jej ojciec. Przygaszony, i smutny wpuścił chłopaka który poszedł prosto do jej pokoju. Wróciły wspomnienia, jego słodki głos, uśmiech..
Automatycznie poleciały mu łzy. Chyba nigdy jeszcze  tyle nie płakał. Chwilę rozglądał się , patrzył na  wszystko co należało do niej. Podszedł do szafy w której trzymała ubrania. Wyjął szarą bluzkę , którą tak bardzo lubiła. Wciąż pachniała jej perfumami. Przez chwile po prostu wczuwając się w ten zapach przytulał ją do siebie , potem wyjął jeszcze dwie bluzki. Tą w której po raz pierwszy ją zobaczył , i tą której najlepiej się czuła. Usiadł przy biurku jak w nocy jej ojciec. Przez chwilę szukał czarnego zeszytu o którym wspomniała konając. Czytał słowa pobieżnie wszystkie słowa które w nim zapisała.. jak by gdzieś w oddali słysząc jej głos. W tym pokoju dziwnie czuł jej obecność.. jak by siedziała obok.. jak by czuwała nad tym co robi..


CDN.
Magdalena


3 komentarze:

  1. Nieee ;(( dawaj next

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE!!!!!!!!!!! BŁAGAM NIE TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!!! ona musi żyć!!! dlaczego kolejne opowiadanie tak tragicznie się kończy??? to niesprawiedliwe!!! dlaczego!! dlaczego on ją zabił!!!! ;(;(;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Masakra placze jak male dziecko... SUPER !!!!!

    OdpowiedzUsuń