Piszesz opowiadania? Weź udział w konkursie! --> *klik*
Wysyłajcie swoje
opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już
opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się
podpisać!
CZĘŚĆ DZIEWIĘTNASTA
Twarze bliskich, tych których kochała,
najważniejsze urywki z całego życia jak przesuwane sceny na filmie migały jej
przed oczami. Gdzieś bardzo daleko słyszała to co działo się na sali. Na
pierwszy plan weszły te wszystkie głosy które słyszała przez prawie 18 lat. 18
lat.. za dwa dni kończyła 18 lat. Cieszyła się od dawna na ten dzień. Miała
stać się dorosła. A niedługo później zostać matką. Czuła ,że nie będzie jej to
dane. Wżyciu odgrywamy różne role. Tego dnia odegrała role swojego życia.
Oddała bowiem swoje życie aby ratować tych których kochała. Przecież nie
musiała powiedzieć ` ratujcie moje dziecko.` .
Wszystko do złudzenia przypominało sen
który przez długi czas napotykał ją nocami. Ten sen który zwiastował pojawienie
się dziecka. Jej powieki robiły się ciężkie. Czuła się zmęczona jak po
przebiegnięciu wielu metrów, bez odpoczynku. Walczyła z nimi. Nie chciała tak
od razu się poddawać. Ale to było silniejsze. Przymknęła oczy, i nagle
usłyszała płacz. Ten płacz dziecka który wielokrotnie słyszała w swoim śnie.
-To dziewczynka.. -powiedział lekarz.
-Niech ma.. na imię..Natalia.-to było
pierwsze imię które przyszło jej do głowy. Tak bardzo chciała spojrzeć na swoje
dziecko. Chciała unieść powieki , spojrzeć na tą płaczącą kruszynkę. Jednak nie
mogła.. To stało się wbrew niej..
***
Siedział z pochyloną głową, tuż przy
drzwiach bloku operacyjnego. Czekał aż ktoś przyjdzie, aż powie `wszystko w
porządku ,uratowaliśmy dziecko i Amelie.` Nikt taki nie nadchodził. A może po
prostu śnił.? Może to jeden z tych durnych koszmarów po których człowiek budzi
się zlany potem , i nie wie czy ma się śmiać czy płakać. Może też za chwilę
miał się tak obudzić.?
Obok niego Karolina szlochała w ramie Damianowi.
Na przeciwległych krzesłach załamani rodzice ronili łzy. Przecież nie mogli
stracić córki. Była jeszcze młoda. Dopiero zaczynała prawdziwe życie..
I nagle drzwi sali operacyjnej się
otworzyły.Pielęgniarka pchała prostokątny inkubator w którym leżało za wcześnie
urodzone dziecko.
Wszyscy wstali podchodząc .
-Moje..dziecko. -powiedział Adam.
-Tak,dziewczynka.. -powiedziała oschle
kobieta.
-A .. co z Amelią.?
-Za chwilę przyjdzie lekarz. -odparła i
poszła. Po chwili zniknęła za zakrętem.
Stali w tych samych miejscach wpatrzeni w
miejsce gdzie chwilę temu stał inkubator.
-Nasza wnuczka.. -wyszeptał ojciec i
przytulił żonę.
Karolina objęła Adama.
-Zobaczysz..będzie dobrze. -zapewniała.
Drzwi otworzyły się ponownie. Pojawił się lekarz.
Przybliżyli się o parę kroków.
-Panie doktorze.. -zaczęła kobieta.
Jego mina nie wróżyła nic dobre. Nie
patrzył na nich. Położył dłoń na twarzy zakrywając nieco usta.
-Co z nią.? Czemu pan nic nie mówi.?
-Straciła dużo krwi, niestety.. nie udało
nam się jej uratować..
Te słowa dotarły do nich z pewnym
opóźnieniem.A potem jak echo obijały się w uszach. Adam rzucił się na mężczyznę
z pięściami.
-Kłamiesz.! Ona żyje.! -wykrzyknął dławiąc
się własnymi łzami. Damian i Karolina odciągnęli go.-ona żyje, musi żyć, to
jakiś koszmar.. ona żyje.. -powtarzał.
Opadł bezwładnie na podłogę kucając.
Spuścił głowę z głośnym szlochem .Słyszał tylko te słowa które powiedział
chwilę temu lekarz..
-Niee..!-krzyczała matka Amelki.
-Dlaczego.?!-mówiła Karolina.
Stracili ją.?
***
-Zebraliśmy się tutaj aby pożegnać tą
młodą dziewczynę, Amelie Hoffman który odeszła w efekcie rany postrzałowej… -zaczął
ksiądz swoją przemowę w akompaniamencie płaczu wszystkich zebranych.
Pod osłoną ciemnych okularów ukrywali zapuchnięte
oczy, wciąż nie wierząc że to działo się na prawdę. Ta roześmiana Amelia, jak
często mawiał Adam z potarganą grzywką , roztrzepana, przepełniona optymizmem
odeszła.? Przecież jeszcze `przed chwilą` była tu z nimi.
-To nie tak powinno być..- wyszeptał Adam
do Karoliny stojącej obok.
Nie odpowiedziała nic.
-To ja powinienem umrzeć. To mnie nie powinno być na tym świecie..
Męczyły go słowa księdza. I widok jak
trumna zostaje zamykana. Nie mógł patrzeć na jej martwe ciało ułożone jak
manekin. Obrócił się do tyłu. Ominął cztery rzędy ubranych na czarno ludzi i
wyszedł na ścieżkę gdzie samotnie usiadł na ławce Zdjął okulary i spojrzał w zachmurzone niebo z którego sączył się skąpy
deszcz.
-Przecież to nie może być prawda ..
-powiedział sam do siebie.
Tego jak bardzo cierpiał nie da się
opisać. To był ból który wypełniał każdy kawałek jego ciała. Nie fizyczny ,
psychiczny.. pozbawiający jakiejkolwiek siły. Byli sobie tak bliscy. Byli dla
siebie stworzeni. A jednak los chciał inaczej.Rozłączył ich. To było za piękne
by było prawdziwe. W końcu szczęście nigdy nie trwa długo. Miał ochotę iść ,
rzucić się pod samochód albo połknąć zawartość opakowania tabletek nasennych .
Wtedy znów mógł by być z nią. Chciał tak bardzo stchórzyć. Uciec od
rzeczywistości. Jednak coś powstrzymywało go. Tam w szpitalu, na oddziale dla
wcześniaków leżała jego córeczka. Natalia , bo tak chciała Amelia by dano jej
na imię..
Jakaś niewidzialna osoba, nie słyszalny
głos mówił ` Nie zrobisz tego. Nie możesz .Nie po to uratowała Ci życie byś
teraz je sobie odebrał.` Otarł wierzchem dłoni łzy spływające po przemęczonej
twarzy. Od czasu tamtego zdarzenia minęły 3 dni. Przez te 3 dni praktycznie nie
zmrużył oczu. Wczoraj skończyłabym 18 lat..
Uniósł głowę spoglądając na otoczenie.
Parę kroków dalej ujrzał Kamila. Chłopak zorientował się że ten na niego patrzy
więc wycofał się jak by wystraszony. Spuścił głowę i z rękoma w kieszeni
odszedł.Jednak Adam pobiegł za nim i zatrzymał go. W jego oczach ujrzał
rozżalenie.
-Czemu odchodzisz gdy dopiero
przyszedłeś.? -zapytał.
-To przez Ciebie nie żyje.. Gdyby nie to
że wtedy Cię odepchnęła .. już byś nie żył. Już celowałem w Twoje serce..
-wysyczał pełen nienawiści.
-To Ty to zrobiłeś.?! -wydarł się. Złapał za bluzę tuż pod szyją.
-Brawo..–wypowiedział patrząc mu w oczy z
nienawiścią.
Już zamierzał się w jego stronę z
pięściami jednak , ten wyjął nóż i przystawił mu do gardła.
-Może w sumie nie stało się tak źle.. Ty
teraz cierpisz.. A ona już nie może być z Tobą. Bolało co.?- szeptał złowrogim
głosem chodząc na około niego.
-Ty pieprzony egoisto.! –jednym zgrabnym
ruchem zlokalizował jego dłoń. Złap mocno wykręcając i pozbawiając noża który
upadł bezgłośnie na ziemie.
Całe zdarzenie przyuważyła Paulina z
Tomkiem.Podbiegli nie przerywając pogrzebu. W momencie ,gdy Adam okładał Kamila
zatrzymali go.
-To on.!To on ją zabił.! To przez niego
nie żyje.! – płakał.
-To nie mnie trzymajcie tylko jego.! Żeby
nie uciekł.- wkurzył się na przyjaciół.
Tak , to było jak te sceny w filmach akcji
gdzie fałszywy przyjaciel chce zabić chłopaka tej którą skrycie kocha. A potem okazuje się że przypadkowo zabił
ją.
Chwilę potem zabrała go policja.
***
O 3 nad ranem pan Hoffman wstał z łóżka. Jego żona
spała. Dzięki tabletce w końcu zasnęła. To byłaby kolejna przepłakana noc. On
jednak nie chciał nawet spać. To było trudne do zniesienia ,że jego córeczka
nie żyje. Że niema jej tam za ścianą, że nie śpi w swoim łóżku. Powstrzymując łzy po cichu wyszedł
z sypialni i pokierował się do pokoju Amelii. Wszystko na swoim miejscu ,tak jak ona to
zostawiła. Pod ścianą stało łóżeczko ,które już czekało na pojawienie się
dziecka. Nie pościelone łóżko, i blask księżyca wpadający przez szybę okna.
Zapalił lampkę na biurku i włączył komputer. Przez
ponad 2 godziny przeglądał wszystkie zdjęcia po parę razy. Nie oszczędzał sobie
łez. Teraz miał chwilę na przemyślenie tego wszystkiego. Mógł płakać w
samotności. I nikt nie przyszedł go pocieszać mówiąc `będzie dobrze.` Jak może
być dobrze po stracie córki.? Może za jakiś czas miałby przyzwyczaić się do
bólu , może jeszcze kiedyś miało być dobrze. Ale nie teraz. Teraz wszystko
wydawało się koszmarnie trudne. Jego żona i córki to najcenniejszy skarb jaki
posiadał . A teraz duża część jego skarbu odeszła.
Pochylił głowę zatrzymując się na zdjęciu Amelki
zrobionego na plaży. Siedziała kierując wzrok gdzieś daleko, na twarzy miała
delikatny uśmiech. .
Już nigdy miała się do niego nie
uśmiechnąć, już nigdy miał nie usłyszeć jej głosu, nie poczuć muśnięcia na
policzku, nie spojrzeć na jej roześmianą twarz. Tak bardzo chciał by była tu teraz przy nim. Podeszła
,położyła dłoń na ramieniu i zapytała dlaczego płacze. A potem uświadomiła że przecież
żyje , jest tu z nimi .. Jednak to było nie możliwe.
***
Prosto ze szpitala ,gdzie chwilę temu
spędził godzinę przy swojej córce pojechał do mieszkania rodziców Amelii.
Otworzył mu jej ojciec. Przygaszony, i smutny wpuścił chłopaka który poszedł
prosto do jej pokoju. Wróciły wspomnienia, jego słodki głos, uśmiech..
Automatycznie poleciały mu łzy. Chyba
nigdy jeszcze tyle nie płakał. Chwilę rozglądał się ,
patrzył na wszystko co należało do niej. Podszedł do
szafy w której trzymała ubrania. Wyjął szarą bluzkę , którą tak bardzo lubiła.
Wciąż pachniała jej perfumami. Przez chwile po prostu wczuwając się w ten
zapach przytulał ją do siebie , potem wyjął jeszcze dwie bluzki. Tą w której po
raz pierwszy ją zobaczył , i tą której najlepiej się czuła. Usiadł przy biurku
jak w nocy jej ojciec. Przez chwilę szukał czarnego zeszytu o którym wspomniała
konając. Czytał słowa pobieżnie wszystkie słowa które w nim zapisała.. jak by
gdzieś w oddali słysząc jej głos. W tym pokoju dziwnie czuł jej obecność.. jak
by siedziała obok.. jak by czuwała nad tym co robi..
CDN.
Nieee ;(( dawaj next
OdpowiedzUsuńNIE!!!!!!!!!!! BŁAGAM NIE TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!!! ona musi żyć!!! dlaczego kolejne opowiadanie tak tragicznie się kończy??? to niesprawiedliwe!!! dlaczego!! dlaczego on ją zabił!!!! ;(;(;(
OdpowiedzUsuńMasakra placze jak male dziecko... SUPER !!!!!
OdpowiedzUsuń