Wysyłajcie swoje
opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już
opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się
podpisać!
CZĘŚĆ TRZYNASTA
-Pewnie myślisz
sobie `Jest spokojny, ma łagodny uśmiech na twarzy, niczego się nie obawia. A przecież
przyjdą tu, zapewne z policją. I wtedy zabiorą, go i zgniję w więzieniu. `
Pewnie myślisz ` To ja wygram, jeszcze tylko moment ` Ale nie Emily. Wybij to
sobie z głowy. To ja wygrałem, to ja udowodniłem może nie całemu
światu, ale Tobie kim jesteś. Czy nie czułaś się winna, przepełniona żalem, i
nienawiścią do siebie samej.?
-Tak, czuję
się fatalnie. Czuję się jak szmata. To chciałeś usłyszeć.?! Żałuje tego wszystkiego,
co się stało.. -wysyczała przez zęby, łapiąc powietrze niczym ryba.
Spojrzał na
nią zaciekawiony. A potem wrócił do czynności, którą zajmował się przez ostatnie
piętnaście minut.
-Mogłaś…- zaczął,
ale jej zachrypnięty głos przerwał jej w tym.
-Wiem, co mogłam.
Mogłam wiele, ale nie mam nic. Nie powtarzaj tego już. Znam tą śpiewkę na pamięć.
Osiągnąłeś swój cel, w przeciwności do mnie wygrałeś. Więc czego jeszcze
chcesz.? Po co mnie tu więzisz.? I tak trafie do więzienia. Wolę, aby to stało
się już teraz.
-Więzienie..znalazłabyś
się tam, w czasie praktycznie równoległym do naszego wyjazdu.
-Nie rozumiem,
dlaczego nie wydałeś mnie policji. Po co organizowałeś tą całą pułapkę..
-To nie przyniosłoby
takiego efektu. Ale spokojnie, już niedługo zobaczysz kratki więziennej celi.
Przez ramie
przerzucił długi sznur na końcu, którego zawiązana była luźna pętla. Widok tej
rzeczy przeraził ją. Na środku pokoju postawił krzesło, a potem wszedł na nie,
i zaczął robić coś z nim tuż przy suficie.
-Co Ty robisz.?
- A jak myślisz.?
– odpowiedział pytaniem na pytanie.
Bacznie przyglądała
się każdemu jego ruchowi. Jej serce zaczęło mocniej bić, a po plecach
przechodziły ją nieprzyjemne dreszcze…
***
Czuł się jak
by, ktoś za nim biegł poganiając do przodu.. Czuł, że jego obowiązkiem jest
pomóc jej bez względu na to jak, go potraktowała. Wsiedli do pierwszej
napotkanej taksówki, niedaleko lotniska.
-Szukacie tu
kogoś.? – mężczyzna zadał pytanie, nie zważając na to czy okaże się
byś wścibskim czy nie.
-A czemu pan
pyta.?
-Bo może mógłbym
jakoś pomóc.
Spojrzeli się
po sobie. Łukasz zaczął mówić.
-Szukamy dość
dużego, piętrowego domu. Mieści się na obrzeżach miasta..
Mężczyzna
podrapał się po pozbawionej włosów głowie. Cofając się myślami do tyłu, nagle
zatrzymał się na poboczu.
-Znam taki
jeden domek. Tak mniej więcej miesiąc temu pewien facet kazał się zawieść tam.
-Był sam.?
-Nie, towarzyszyła
mu piękna blondynka.
-Może pan ją
opisać.? Czy może nie pamięta już pan… -włączył się szef Łukasza.
-Takich kobiet
się nie zapomina..
-Nie wątpię.
Niech ją pan opisze.. –niecierpliwił się Łukasz.
-Była ubrana z
dużym gustem, szczególnie pamiętam jej jasny płaszcz. Trzymała, go w rękach.
Miała rozpuszczone włosy, i .. pamiętam jeszcze jeden szczegół. Mówiła płynie
po angielsku. Bo takim językiem się posługiwaliśmy.. podejrzewam, że to jakaś
angielka.. a może.. –chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Łukasz mu przerwał.
-Niech nas pan
zawiezie na ulicę, gdzie mieści się ten dom. To dla nas bardzo ważne..
-Certamente (z
włoskiego Oczywiście)
***
-W Twoich
oczach widzę strach, obserwujesz mnie, boisz się … – usiadł na owym krześle.
Udało jej się
poluźnić węzeł i znaleźć się w pozycji siedzącej.
-Całe moje
życie to była jedna wielka, i obrzydliwie nudna gra. Najpierw to nieudane
dzieciństwo, potem równie nieudana dorosłość. Moi rodzice byli
przedsiębiorczymi ludźmi. Robili interesy w całej Europie. Gdy matka była w
domu, to nie było ojca, a gdy był ojciec nie było matki. Na święta zostawiali
mnie u rodziny. Ciocie, wujkowie, babcia i dziadek byli mi bliżsi niż sami
rodzice. Czułem się samotny. Nie istniałem dla nich jako syn, którego można
zabrać do kina, na lody, czy pograć w piłkę na podwórku. Od rodziców słyszałem
tylko słowa typu ` Ucz się, chyba nie chcesz być nieudacznikiem`. Takie
komentarze były na porządku dziennym. Człowiek do wszystkiego może się
przyzwyczaić. I ja przyzwyczaiłem się do monotonii, jaka panowała na co dzień.
Byłem taki jaki miałem być w wizji moich rodziców. Idealny syn, ułożony, pilny
w nauce, znający swoje obowiązki. – przerwał na moment, dając jej możliwość na
zadanie pytanie.
- A marzenia.?
Nie posiadałeś ich.? – wykorzystała to.
-Każdy marzy,
nawet najwięksi realiści są marzycielami. Miałem marzenia. Jako dziecko marzyłem
o tym by rodzice byli w domu. Jako nastolatek by się mną zainteresowali, a jako
już dorosły chłopak bym mógł się od nich wyprowadzić. Swoim brakiem czułości
spowodowali, że każde ich słowo równało się jeszcze większej nienawiści z mojej
strony w stosunku do nich. Brzydziłem się tego, i siebie także przez to
znienawidziłem. Ale nie potrafiłem na to nic poradzić. To uczucie było we mnie,
i nie potrafiłem, go wyeliminować. I robiłem to, co mi kazali. Ojciec
zaplanował mi życie, zadbał o każdy jego element i nie miałem już nic do
powiedzenia. Po studiach przejąłem jedną z jego firm, tam w Poznaniu.
Wyprowadzając się z Warszawy nie czułem pustki. Była tylko jedna różnica w moim
życiu – teraz żyłem robiąc wszystko według własnych planów, i przemyśleń.
Musiałem nauczyć się podejmować decyzje odpowiednią dla mnie. Apotem poznałem
Ciebie.. –wstał z krzesła i chodząc na około niego jak miał w zwyczaju
opowiadał.
- Stałaś się
dla mnie nadzieją na lepsze dni. Przy Tobie czułem się szczęśliwy. Ale i Ty mnie
zawiodłaś.
Wiem jednak,
że jest w moim życiu rzecz, którą zrobiłem dobrze. Odmieniłem Cię Emily. Może
nie w całości, ale przynajmniej częściowo. To od Ciebie zależy to jak będzie
wyglądać Twój świat w przyszłości.
Podszedł do
niej nie spiesząc się. Jego wargi dotknęły jej czoła, w delikatnym pocałunku.
Był spokojny, jak nigdy.
-Nigdy nikogo
tak nie kochałem jak Ciebie..–mówiąc te słowa znów podszedł do krzesła. Wszedł
na nie, zakładając przez szyje pętle od sznura przyczepionego do sufitu.
Spoglądał na nią. Nie chciała na to patrzyć.
-Nie rób tego.!
Wiktor.. Nie.! – jej głos niósł się po całej piwnicy i części mieszkania.
-Żegnaj Emily…
Zamknęła oczy
nie chcąc na to patrzeć. Jego ciało martwe dopiero po chwili, wisiało na
sznurze. Chciała się teraz obudzić..jednak to nie był sen.
Trzęsła się
cała będąc w szoku. Nie potrafiła powstrzymać emocji. A potem drzwi do piwnicy
się otworzyły, spojrzała do góry…
***
Stał tuż przed
krzesłem, nad którym wisiał Wiktor. Osłupienie malowało się na jego twarzy,
zaraz za nim stał jego szef.
-Boże..–powiedział
mężczyzna.
Łukasz zwrócił
głowę w stronę roztrzęsionej Emily. Przywiązana do łóżka, leżała bezbronna,
łagodna jak pobite zwierzę. Patrzyła na jego twarz równie intensywnie jak on na
nią. Widziała w jego oczach żal, ale widziała też miłość. A przynajmniej tak
jej się wydawało. Wciąż wierzyła, że nie przestał jej kochać. Że wciąż istniała
jakaś część jej w jego sercu.
-Zabierz mnie
stąd.. proszę Cię.. – zachrypiała błagalnym tonem.
Ocknął się jak
by z zamyślenia. Odwiązał supeł z jednej strony, jego towarzysz zajął się tymi
z drugiej. Po paru minut była wolna. Na jej nadgarstkach widoczne były czerwone
ślady. Poderwała się łóżka, przylegając do jego klatki piersiowej. Wyprowadził
ją z piwnicy, obejmując lewą ręką.
-Musimy powiadomić
policje. –powiedział mężczyzna, gdy zasiedli w salonie.
Łukasz stał
przy oknie jak niegdyś Wiktor. Emily siedziała skulona na kanapie.
-Mam do Ciebie
pytanie..
-Tak..?
-Czy to Ty
zabiłaś Elizę.? – zapytał Łukasz patrząc na nią.
Zawahała się
moment przed odpowiedzią.
-Tak, jato
zrobiłam..
-Jeśli powiadomimy
policje zostaniesz momentalnie oddana w ich ręce..
-Wiem to. Ale
lepsze każde więzienie niż to piekło, przez które tu przeszłam.
-Szefie..mógłby
się pan tym zająć ?
-Tak..naturalnie.
–wyszedł z salonu wprost do kuchni.
Zostali sami.
Teraz była ta okazja, aby porozmawiać szczerze w cztery oczy. Usiadł obok niej
na fotelu, opierając łokcie na kolanach i wspierając głowę dłońmi.
-Tak naprawdę
nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.. –zaczął.
-To była szkoła
życia, w moim odczuciu najtrudniejsza z możliwych.
-Zmieniłaś się..
-Bo o to w tym
wszystkim Wiktorowi chodziło.
Zziębnięte ręce
nerwowo pocierała o siebie.
-Dobrze wiedziałaś,
jaka byłam. Żyłam marzeniami. Dążyłam tylko do jednego celu. Gdy straciłam
możliwość otrzymaną od francuskiego fotografa zawładnęła mną chęć zemsty.
Czytając artykuły o Elizie, o jej urodzie, i uroku osobistym czułam jak spadał
w dół i staję się bardzo malutka. A przecież nie tego oczekiwałam odżycia.
Miałam być modelką. Wielką i sławną. Pewnego wieczoru poszłam do jej mieszkania.
Najpierw zagrałam rolę wspaniałej przyjaciółki, która wybacza błędy a potem
perfidnie wbiłam jej nóż w brzuch, a następnie w okolicach serca.
Patrzył na nią
słuchając tego, co mówi.
-Bestialstwo.?Nieprawdaż.?
-Nie żałujesz.?
-Dobre pytanie.
Ale odpowiem na nie dopiero wówczas, gdy dotrę do dnia dzisiejszego. O ile zdarzę
przed policją.. I tak jak mówiłam. Zemsta okazała się doskonała. Zrobiłam to z
zimno krwią. Był to ten sam dzień, gdy zabrałeś mnie na wycieczkę rowerową.
Jakiś czas po tym, co stało się w kawalerce Elizy w moim mieszkaniu zagościł
Wiktor. Zły tym, że coś nas łączy. Przyznałam się do miłości, jaką Cię obdarzyłam.
I wtedy powiedział to, co do mnie przemówiło.
-A mianowicie.?
-Zaproponował,
że przy nim moje marzenia staną się znów realne. Uwierzyłam w to. W końcu bardzo
pragnęłam je spełnić. Długo myślałam nad tym, co mam zrobić. Gdy nadarzyła się
okazja po prostu wykorzystałam ją, i powiedziałam Ci to, czego tak naprawdę nie
powinnam powiedzieć..
-Tzn. że to
wszystko to były kłamstwa.? –upewnił się.
-Tak, zwykłe
kłamstwa, których dziś żałuje, z całych sił. Potem powiedziałam Wiktorowi, że
wszystko zrozumiałam, i chce z nim wyjechać. Na drugi dzień siedziałam już w
samolocie, w drodze do Mediolanu. W momencie, gdy zapytałam czy zostanę modelką
zaczął się śmiać. Chciałam uciekać, oszołomiona jego pułapką. Wprowadził swój
plan przemiany mnie. Każdego dnia wyciągałam morały. Każdego dnia, gdy zmagałam
się z bólem tym fizycznym i psychicznym odczuwałam ,każdy swój błąd. I przede
wszystkim zrozumiał to jak bardzo potrzebuje bliskich. Moich rodziców,
Ciebie..Bo miłość jest nam potrzebna. To nierozłączna część naszego życia..
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz