Piszesz opowiadania? Weź udział w konkursie! --> *klik*
Wysyłajcie swoje
opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już
opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się
podpisać!
CZĘŚĆ SZESNASTA
Siedzieli wokół ogniska rozpalonego w ogrodziepensjonatu. Popijali różnego rodzaju napoje, żartowali , śmiali się. Wszystkowydawało się idealne jednak ona wciąż nie mogła odepchnąć od siebie tego lęku.Była tam z nimi, uczestniczyła w ich rozmowach, ale myślami nieobecna. Jak bydzieliła ich niewidoczna szyba.
-Amelka.. Amelia.. -mówił do niej Adam , gdy na moment całkowicie się odcięła. Położyłdłoń na jej ramieniu. Uniosła głowę ,otrząsając się z zamyślenia.
-Przepraszam..nie słyszałam. Coś mówiłeś.?
-Tak, czyprzynieść czy jeszcze soku..- powtórzył. Ukucnął przy niej.
-Skarbie,co się dzieje.?
Spuściławzrok.
-Nic. Wszystkow porządku- odparła. Ucałowała jego policzek i dodała- pójdę się przejść. Wstała.Przytrzymał ją za nadgarstek.
Chciałzasugerować , że pójdzie z nią. Zamiast tego pocałował ją czule. To jak bydodało jej otuchy. Na parę minut odgoniło wszystkie lęki. Uśmiechnęła sie bladodo niego i poszła szybkim krokiem w stronę bramy. Z kieszeni bluzy wyjęła mp3.Ustawiła najbardziej spokojną piosenkę, i podążyła w stronę plaży. Nie słyszała,że ktoś za nią biegnie. Dopiero gdy poczuła ,ucisk na przegubie odwróciła się.
-Niezbywaj mnie. Widzę że coś z Tobą nie tak. – była to Karolina.
Amelkanie wytrzymała. Z jej oczu pociekły łzy.
-Chodź ..przejdziemy się. -powiedziała spokojnie przyjaciółka. Objeła ją ramieniem,kierując wzdłuż plaży. Woda prawie dotykała ich stóp.
Amelkacicho, popłakiwała.
-Więc ..powiesz mi..
-Odjakiegoś czasu.. mam sen. Koszmar..-przerwała na moment.-Słyszę w nim płaczdziecka..Nowo narodzonego dziecka. Ostatnio coraz bardziej. Boję się tych snów.Boję się nocy. Wiesz co to może oznaczać..
Karolina stała nie wiedząc co powiedzieć.
-Powiedzcoś.. -poprosiła.
Nieodezwała się. Przytuliła ją tylko, a ona rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Niemartw się na zapas .Może to tylko przez strach..
-Te snypojawiły się długo przed naszym pierwszym razem.. to nie są wytwory mojejwyobraźni..
Długo rozmawiałydo późna siedząc na plaży. Karolina próbowała ją zapewnić że wszystko będzie wporządku ,próbowała znaleźć pocieszenie. Wróciły ,gdy reszta zaczęła zasypywaćich sms i połączeniami gdzie są , kiedy przyjdą, i czemu ich tak długo nie ma.
* * *
Amelka skulona na łóżku leżała powoli przysypiając.Wyglądała na domiar łagodnie. Krucha i spokojna. Adam spojrzał na swojądziewczynę taką delikatną. Wyjął z jej uszu słuchawki i odłoży mp3 na szafkę nocną.Okrył ją kołdrą i ucałował w czoło. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niąoparty o framugę drzwi balkonowych. Po czym mimowolnie przeniósł wzrok naplażę. W oddali ujrzał tego samego chłopaka o którego noc wcześniej tak bardzobył zazdrosny. Nałożył kurtkę po czym wyszedł zamykając po cichu drzwi. Wpołowie drogi Kamil zorientował się żena plaży nie jest sam.
Z dużymdystansem podali sobie ręce mierząc się.
-Nieprzyszedłem tutaj aby mieć do Ciebie jakieś pretensje. Ufam swojej dziewczynie.
-Mogę Cichyba tylko jej pozazdrościć..
-Nie do końcadobre uczucie. Ale chyba tylko to będzie możliwe.. Pamiętaj..Nic nie rozdzielimnie i Amelki. Nie chce w Tobie szukać wroga, ale jeden nie podejrzany ruch ijesteś skreślony. -ostrzegł dobitnym tonem.
-Spokojnie..
-Ja tylkoostrzegam.
Spojrzelina siebie już nieco łagodniej. Adam poszedł w prawą stronę zostawiając Kamila w tym miejscu wktórym przed chwilą oboje stali. Dopiero godzinę później wrócił do pokoju.
* * *
Był ostatni dzień ich pobytu nad morzem.Siedzieli na końcu długiego molo. Ona , wpatrzona w niego z włosami rozwianymiprzez wiatr. On, przygrywając na gitarze nucił piosenkę.
Po razpierwszy od jakiegoś czasu poczuła się wyjątkowo spokojna. Jak by nic niezagrażało ich szczęściu , gotowa pokonać każdą przeszkodę. Słońce już jakiśczas temu schowało się `za morzem` pozostawiając niebo w pomarańczowej barwie.
-Wiesz..czasami nachodziły mnie taki myśli co by było gdybym Cię stracił.. –przerwałgrę na gitarze.
Spojrzelipo sobie.
-Diametralnieodmieniłaś moje życie. Wprowadziłaś do niego czystą szczerą miłość, prawdziwąradość i uśmiech. Przedtem wszystko było inne.. –powiedział nie określonymtonem głosu.
Siedzieli naprzeciwko siebie. Wyciągnęła doniego dłoń. Odłożył na bok gitarę , podał jej rękę. Spletli swoje palce.
-Jesteśmynierozłączalni… -wyszeptała.
-Stanowimyjedność.-dodał.
Jakiś czas później
Wczesnym rankiem na początku miesiąca sierpnia Amelka obudziła się zlana potem. Czuła się jak nakaruzeli, która unosi się do góry i w dół.. do góry i w dół. To był ostatnidzień czekania. Podjęła decyzje. Wyszła na miękkich nogach z pokoju. Weszła dołazienki i przysiadła na brzegu wanny. Czuła jak wszystko podchodzi jej dogardła. Zwymiotowała.
Umyła zęby i twarz roztrzęsionymi rękoma.
Była samaw domu. Ubiegłego wieczoru jej rodzice z młodszą siostrą pojechali nad morze,po drodze zostając na parę dni w Toruniu u brata taty Amelii.
W kuchni nalała sobie wody – jedynego płynuktóry jej organizm przyswajał normalnie. Na zegarku wybiła 7. Miała wielkąochotę zadzwonić do Karoliny ,ale nie chciała jej budzić. Poczłapała do pokoju.Zwinęła się otulając miękką kołdrą. Po paru minutach zasnęła.
* * *
Otworzyła drzwi do mieszkania. Weszły zKaroliną obie podenerwowane. Na stole położyła klucze.
-Terazczy później.? –zapytała niepewnie.
-Teraz..chce mieć już pewność..
Dziewczyna wyjęła z torebki prostokątnepudełko i poddała przyjaciółce. Spojrzały na siebie. Przytuliły się po czymAmelia poszła do łazienki zostawiając Karolinę samą w kuchni.
Przeczytała dokładnie ulotkę. Zrobiławszystko według wskazań. A potem czekała. Przez dobre 10 minut zbierała w sobiesiły . Wzięła do ręki test , cała roztrzęsiona , do oczu napłynęły jej łzy ..
Bała sięspojrzeć. Skierowała wzrok na biały prostokącik.
-Jednakreska. ! – wykrzyknęła uradowana.
Karolinawpadła do łazienki.
-Żartujesz.?
- No takjasne .. –zakpiła z niedorzecznegopytania.
Spojrzałana pro-test i ponownie zobaczyła jedynie jedną kreskę. Wybuchła płaczem,jednocześnie śmiejąc się przepełniona radościom.
Ściskały sięucieszone.
Jednak ich radość nie trwała długo..
* * *
Szłaścieżką ich ulubionego parku ,gdzie umówili się na wspólny spacer. Mimo złego fizycznegosamopoczucia na duchu czuła się spokojna. W oddali zobaczyła Adama równieżpodążającego w jej stronę. Chował coś za plecami. Podbiegła do niego rzucającmu się na szyje.
-Kochanie..Dawno się tak nie cieszyłaś gdy mnie widziałaś. – za plecami chował róże.
-Dziękuje.-pocałowała, go.
-Widzęwyjątkowo dobry humor .. –spostrzegł jej szeroki uśmiech.
-Tak.Dziś bez wątpienia jest dobry dzień.
-Alejakaś blada jesteś..
-Aa tak. Chybazłapałam jakąś anemie. Drobiazg. Pójdę w jakiś dzień do lekarza.
Spojrzałna nią .
-Niejakiś tylko jak najszybciej. Dopilnuje tego.
Przytaknęłagłową wywracając oczy.
Szlialejkami parku szczęśliwi ,zakochani.. Gdy ponownie powróciło uczucie karuzeli.Zatrzymała się przykładając rękę do czoła.
-Co siędzieje.? –zapytał Adam przytrzymując ją. Zachwiała się.
-Nienic.. tylko kręci mi się w głowie.
Przeszła parę powolnych kroków. A potemzemdlała.
-Adam .. co się stało.? –zapytał Damian widzącjak chłopak niesie nieprzytomną Amelie na rękach.
-Zemdlała.Już przedtem była dziwnie blada. –ułożył ją zdenerwowany na tylnym siedzeniu iusiadł biorąc jej głowę na swoje kolana.
-Szpital.?–upewnił się Damian.
-Ihmy.. –mruknąłtylko Adam .
Gdy parkowali pod szpitalem zaczęła odzyskiwaćprzytomność. Zdezorientowana uniosła głowę.
-Amelka..-powiedział Adam zatroskanym głosem.
-Zemdlałam.?
-Takkochanie.
-A gdziejesteśmy.?
-Wsamochodzie u Damiana..
-Aa..Cześć Damian.
-Cześćśpiąca królewno. Albo może trafnie będzie mdlejąca .
Zaśmiałasię.
Wyszli zsamochodu. Amelka chciała iść sama. Jednak Adam nie pozwolił i zaniósł ją.
-Przypomniałomi się jak wtedy na lekcji dostałam od Ciebie drzwiami. Wtedy też sprzeczaliśmysię bo ja chciałam iść sama.. A Ty i tak mnie zaniosłeś. –powiedziała spokojniejuż nie sprzeciwiając się.
I nagle znów powrócił ten lęk. Ten niepowtarzalny strach niemal graniczący z tym który czuła po wypadku jej ojca. Wjednej sekundzie uleciała z niej cała radość ,która towarzyszyła jej odkąd zobaczyłatą jedną kreskę.
Na szczęście tego dnia wzięła ze sobą torbę wktórej zwykle nosiła najważniejsze dokumenty m.in. książeczkę zdrowia.
-Adam..sama wejdę do gabinetu .Postaw mnie w końcu. –denerwowała się na swojegochłopaka.
Chwilę się zawahał. Stanęła na wyłożonejmatowymi płatkami podchodzę. Starając się utrzymać strach w ryzach przeczekaławtulona w niego aż lekarz poprosi ją do gabinetu.
-Proszę Panno Hoffman. –powiedziała kobieta będąca jejlekarzem rodzinnym.
Zostawiłana policzku Adam delikatny pocałunek i weszła do dość dużego gabinetu.
-Zacznijmyod badań ogólny.. –zaczęła pani doktor.
Potemprzez kolejne 20 minut wykonywała najróżniejsze badania. Przeszły do sali obokgdzie stało urządzenie do wykonywania usg. Po tym parominutowym badaniu lekarkaw zadumaniu wyszła na moment zostawiając ją w gabinecie. Ubrała się czekając ażwróci. Zegar ścienny wybijał kolejne sekundy, obserwowała jak poruszają sięwskazówki . Drzwi ponownie się otworzyły .
- I co mijest.? –zapytała zniecierpliwiona.
-Tak. Niewiem jak Ci to powiedzieć..
Spojrzały na siebie. W oczach tej przemiłejkobiety budowało się coś w rodzaju politowania i rozżalenia. Amelia miałaochotę wyjść z tego pomieszczenia. Nie słyszeć tego co za chwilę miała jej powiedzieć.Uciec .. zamknąć się w swoim pokoju, zakopać w łóżku i płakać w samotności.Wiedziała co usłyszy. Te słowa już brzmiały w jej uszach. Słyszała je w swojejpodświadomości. Czekała jak na wyrok.
Spuściławzrok. Znów przez jej głowę przebiegło sto myśli. Co zrobi.? Jak powierodzicą.? Jak zareagują.? A Adam.? Czy był na to gotowy.? Nie myślała już naweto sobie. Miała zaledwie 17 lat. Nie czuła się jeszcze dojrzała do tej roli. Byłastosunkowo za młoda. I było to zupełnie indywidualne usposobienie.
-Jesteś wciąży…
CDN.
super dawaj next <3
OdpowiedzUsuń