środa, 21 sierpnia 2013

Pisała Megillin cz.14


Przepraszam Was, że dodaję tak mało wpisów ale jestem chora, mam zapalenie płuc i nie mam na nic siły. Jak tylko trochę lepiej się czuję to wykorzystuję ten czas i dodaję coś na bloga. Na prawdę przepraszam!


CZĘŚĆ CZTERNASTA
Już od paru minut siedzieli w milczeniu. Po tym, co powiedziała był w szoku .Spoglądała na niego ukradkiem licząc na to, że w końcu coś powie. Jego głowa powędrowała ku górze. Świdrował ją wzrokiem, czego nie potrafiła znieść. Wstała chcąc przejść w głąb salonu. Jednak szybko z tego zrezygnowała. Odwróciła się i rzekła.
-Odezwij się. To milczenie jest gorsze niż wszystkie inne słowa.
Podszedł do niej. Chwilę wahał się przed tym, co miał powiedzieć.
-Pamiętasz, co Ci kiedyś powiedziałem.? Że zawsze muszę walczyć o to, co kocham, a na końcu okazuję się, że to kolejna porażka. Pamiętasz.?
Przytaknęła kiwnięciem głowy.
-Tym razem też tak się stało. Znów życie dało mi w dupę. Znów ktoś zawiódł moje zaufanie.
-Ale Łukasz ..przecież ja Cię kocham. To były głupie kłamstwa..
-Już parę dni po tym jak mi to powiedziałaś zjawiłem się przy drzwiach Twojego mieszkania. Spotkałem tam Twoich rodziców. Oświadczyli, że wyjechałaś. Każda tanie przespana noc, każdy ten sen, w którym występowałaś Ty, każda ta chwila, gdy szukałem winny w sobie. A co się okazuję.? To była zwykła kpina..
-Nienawidzisz mnie.? -zapytała zaciskając podpuchnięte od płaczu powieki.
-Tak, nienawidzę Cię. .. i niestety jeszcze Cię kocham. Ale to minie. Obiecuję, i nie Tobie.. lecz sobie samemu. Tak szybko jak się w Tobie zadłużyłem tak szybko wyleczę się z tej chorej miłości. Nienawiść pomoże. I tym razem to nie będzie moja kolejna porażka.. -wysyczał ostatnie zdanie, dobitnym tonem. Ominął ją, wychodząc z pomieszczenia.

Została sama, z własnymi błędami. I ową, niezwykle wielką ceną, jaką musiała zapłacić.

***

Ludzie zostali stworzeni na podobieństwo Boga. Jednak nikt już nie pamięta o tym by żyć tak jak Bóg nam nakazał. To niemiłość jest przewodnikiem życia połowy ludzkości. Pieniądze .. to one zdominowały wszelkie prawdziwe wartości.
Włoscy policjanci skontaktowali się w szybkim czasie z polską policją zajmującą się śledztwem w sprawie zabójstwa Elizy. Na drugi dzień już stanęła na ulicach Poznania.  Wysiadła z policyjnego samochodu. Zmęczona, dużo szczuplejsza, blada. Mimowolnie przyglądała się każdemu szczegółowi krajobrazu. Ulice obsypane warstwą śniegu, budynki, niebo, nieznane twarze ludzi. Nie obcowała z tą codziennością przez ponad trzydzieści dni. Młody policjant poprowadził ją w stronę komisariatu. Co teraz miało się z nią stać.? Było jej to kompletnie obojętne .Czuła się pokonana, jak zła postać w bajkach dla dzieci. One zawsze przegrywały z pozytywnymi bohaterami.
Z lekko spuszczoną głową szła, nie zwracając uwagi na nic. Jednak w pewnym momencie usłyszała znajomy głos. Uniosła głowę. Parę metrów przed nią stali jej rodzice. Rozmawiali ze starszym policjantem. Wyrwała się mężczyźnie, który okazał się nie dość, że mało silny to pozbawiony typowego dla jego zawodu refleksu. Podbiegła do nich, wpadając w ciepłe ramiona matki.
-Przepraszam Was.. Przepraszam.. -łkała. Ojciec położył dłoń na jej plecach, chcąc uspokoić swoją jedynaczkę.
Przytulali ją do siebie na zmianę. A ona wciąż prosiła o przebaczenie, zalewając się łzami. Policjanci przyglądali się temu z powagą. Ojciec trzymając ją za przedramiona odsunął delikatnie od siebie, chcąc spojrzeć jej w oczy.
-Zawiodłaś nas Emily..
Spuściła głowę na te słowa.
-Ale jesteś naszą jedyną córką. I będziemy z Tobą tak długo jak tylko będzie nam to dane.
-Wszystko jakoś się ułoży.. – odezwała się kobieta, szczęśliwa że znów może widzieć ukochaną córkę.
-Musimy panią zabrać. – powiedział w końcu policjant, odciągając ją od rodziców.
Poprowadził ją przez korytarz. Obracała się chcąc jeszcze spojrzeć na rodziców.
Na około niej zrobiło się zamieszanie. Tysiące pytań, przesłuchania.. Zmieszana, zagubiona, samotna, pośród tych wszystkich ludzi.
-To pani zabiła Elizę Kasprzak ?
-Kim dla Ciebie była.?
-Byłaś przetrzymywana w piwnicy.?

Zasypywali ją pytaniami…

***

Znów zamknięta w ciemnym pomieszczeniu, dla którego wyjście stanowiły metalowe pręty. Siedziała na twardym łóżku po raz kolejny czytając podpisy innych przestępców na owej ścianie. Pogrążona w myślach, obiegających wciąż ten sam temat.
To dziś miała zapaść decyzja o tym, co z nią się stanie. Wiedziała to już od dawna. Była przygotowana na karę, jaką musiała odsiedzieć w więzieniu. Tylko jak długo miała ona trwać.? Nie zamierzała zaprzeczać swojej winny. To było by zwyczajnie głupie. Straciła już wszystko. A sprzeciwiając się mogłaby wyłącznie pogrążyć swoją sytuację. Wiedziała to. I poddawała się bez walki.
Usłyszała czyjeś kroki, niosące się echem po korytarzu. Usiadła na brzegu wąskiego łóżka. Policjant otworzył cele i wyprowadził ją . Z kajdankami na rękach, w policyjnym samochodzie została przewieziona wprost do sądu. Z całej siły chciała cofnąć czas, by wszystko było tak jak kiedyś. Gdy zmęczona przychodziła do swojego apartamentu, a jej ulubienica Dakota witała ją już w progu. Brakowało jej teraz ciszy, ciepłej kawy popijanej w spokoju przed telewizorem. Zakupowych szaleństw, wieczornych spacerów po ulicach Poznania. Tego już nie było. Przeminął już każdy element jej poprzedniego życia.

Zasiadła na drewnianym krześle, wyłożonym czerwonym pluszem, jak większość tych znajdujących się na sali rozpraw. Była tam jednak zupełnie nie obecna. Z początku sąd nie pytał jej o nic. Siedziała nie uczestnicząc w dyskusji.
Nie miała ochoty przebywać tam, słuchać słów sędziego, jednak znajdowała się w tym pomieszczeniu osoba, dla której gotowa była przeciągnąć ten czas zanim wstanie, aby przyznać się do winy. Cieszyła się w środku z możliwości obserwowania, go. Pozwoliła, aby rozprawa przebiegała według określonych zasad.
Na sale wszedł Gabriel, jako jeden z zeznających. Patrzył na nią z nienawiścią. To bolało niemal jak najmocniejszy z ciosów. Nie spojrzała mu w oczy. Nie była na tyle odważna.
-Kim jest, lub kim była dla Pana oskarżona.?–zapytał adwokat wynajęty przez rodzinę Elizy.
-Była moją przyjaciółką. Tak samo jak i Eliza. Stanowiliśmy zgraną trójkę. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Jak postrzegałeś Emily.?
-Miała specyficzne usposobienie. Charakteryzowała się nieodpartą chęcią, osiągania wyznaczonym przez siebie celów. Elegancka, dumna, pewna swoich racji.
-Czy można przez to rozumieć, że przez swoje cele była by zdolna zabić.?
-Myślę, że tak.
-Czy przed zabójstwem poszkodowanej mógłbyś powiedzieć, że oskarżona byłaby skłonna do takiego czynu.?
-Na pewno nie spodziewałbym się po niej tak wielkiej nienawiści.
-Nie mam więcej pytań. – odpowiedział adwokat siadając na swoim miejscu.
-Świadek może usiąść. – odrzekł sąd spoglądając spod niewielkich okularów.
Gabriel odszedł od pulpitu, do którego powołany został Łukasz. Po przedstawieniu się, nadeszła kolej na jego zeznania.
-Jak długo zna świadek oskarżoną.?
-Mniej więcej dwa miesiące.
-Jakie stosunki utrzymywał świadek z oskarżoną.?
-Z początku nie łączyła nas żadna sympatia jednak z czasem znajomość przerodziła się w coś poważniejszego. Można powiedzieć, że staliśmy się dla siebie bardzo ważni.
Pytania wydawały jej się bez sensowne. Nie prowadziły do rozwiązania sprawy. Jednak każdy przesłuchiwany odpowiadał na nie, a ona ze stoickim spokojem słuchała obelg rzucanych pod jej adresem.
-Oskarżona, proszę wstać. –powiedział w końcu wysoki sąd.
To był jej moment prawdy. Jedna z tych chwil wżyciu, gdy człowiek za wszelką cenę pragnie zapaść się pod ziemie.
Wstała czując jak ręce jej wilgotnieją. Nie czekając, aż sędzia da jej możliwość zeznawania zaczęła mówić, czego mężczyzna nie przerwał.
-Zaczęło się od dnia, w którym…- opowiedziała wszystko, z wzrokiem utkwionym w blacie
-Czy oskarżona przyznaję się do winy.?
-Tak. To ja zabiłam Elizę.. I jestem gotowa odpowiedzieć za to.
Po Sali niosły się szepty publiczności, i świadków, zdziwienie wszystkich tych, którzy spodziewali się, że nie przyzna się do winny.
-Morderczyni.!–wykrzyknęła matka Elizy.

***

-W związku z zabójstwem Elizy Kasprzak sąd orzeka: zgodnie z artykułem 148 § 1, który mówi „ Kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat  pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności” sąd wydaje wyrok 8 lat pozbawienia wolności. Biorąc pod uwagę porwanie, wraz z psychicznym jak i fizycznym znęcaniem na sprawczyni dostaję ona możliwość po wykazaniu się dobrego sparowaniu w czasie pobytu w więzieniu zakończenia kary 6 miesięcy wcześniej. Sąd schyla się ku dodatkowej pracy społecznej, jaką będzie odbywać raz w tygodniu, w domu dziecka, jak i w hospicjum dla dzieci. Zamykam sprawę.

Wyrok zapadł…


CDN.
Megillin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz