Przepraszam Was, że dodaję tak mało wpisów ale jestem chora, mam zapalenie płuc i nie mam na nic siły. Jak tylko trochę lepiej się czuję to wykorzystuję ten czas i dodaję coś na bloga. Na prawdę przepraszam!
CZĘŚĆ CZTERNASTA
Już od paru
minut siedzieli w milczeniu. Po tym, co powiedziała był w szoku .Spoglądała na
niego ukradkiem licząc na to, że w końcu coś powie. Jego głowa powędrowała ku
górze. Świdrował ją wzrokiem, czego nie potrafiła znieść. Wstała chcąc przejść
w głąb salonu. Jednak szybko z tego zrezygnowała. Odwróciła się i rzekła.
-Odezwij się.
To milczenie jest gorsze niż wszystkie inne słowa.
Podszedł do
niej. Chwilę wahał się przed tym, co miał powiedzieć.
-Pamiętasz, co
Ci kiedyś powiedziałem.? Że zawsze muszę walczyć o to, co kocham, a na końcu okazuję
się, że to kolejna porażka. Pamiętasz.?
Przytaknęła kiwnięciem
głowy.
-Tym razem też
tak się stało. Znów życie dało mi w dupę. Znów ktoś zawiódł moje zaufanie.
-Ale Łukasz
..przecież ja Cię kocham. To były głupie kłamstwa..
-Już parę dni
po tym jak mi to powiedziałaś zjawiłem się przy drzwiach Twojego mieszkania.
Spotkałem tam Twoich rodziców. Oświadczyli, że wyjechałaś. Każda tanie przespana
noc, każdy ten sen, w którym występowałaś Ty, każda ta chwila, gdy szukałem
winny w sobie. A co się okazuję.? To była zwykła kpina..
-Nienawidzisz mnie.?
-zapytała zaciskając podpuchnięte od płaczu powieki.
-Tak, nienawidzę
Cię. .. i niestety jeszcze Cię kocham. Ale to minie. Obiecuję, i nie Tobie..
lecz sobie samemu. Tak szybko jak się w Tobie zadłużyłem tak szybko wyleczę się
z tej chorej miłości. Nienawiść pomoże. I tym razem to nie będzie moja kolejna
porażka.. -wysyczał ostatnie zdanie, dobitnym tonem. Ominął ją, wychodząc z
pomieszczenia.
Została sama,
z własnymi błędami. I ową, niezwykle wielką ceną, jaką musiała zapłacić.
***
Ludzie zostali
stworzeni na podobieństwo Boga. Jednak nikt już nie pamięta o tym by żyć tak
jak Bóg nam nakazał. To niemiłość jest przewodnikiem życia połowy ludzkości.
Pieniądze .. to one zdominowały wszelkie prawdziwe wartości.
Włoscy
policjanci skontaktowali się w szybkim czasie z polską policją zajmującą się
śledztwem w sprawie zabójstwa Elizy. Na drugi dzień już stanęła na ulicach
Poznania. Wysiadła z policyjnego samochodu. Zmęczona, dużo
szczuplejsza, blada. Mimowolnie przyglądała się każdemu szczegółowi krajobrazu.
Ulice obsypane warstwą śniegu, budynki, niebo, nieznane twarze ludzi. Nie
obcowała z tą codziennością przez ponad trzydzieści dni. Młody policjant
poprowadził ją w stronę komisariatu. Co teraz miało się z nią stać.? Było jej
to kompletnie obojętne .Czuła się pokonana, jak zła postać w bajkach dla
dzieci. One zawsze przegrywały z pozytywnymi bohaterami.
Z lekko spuszczoną
głową szła, nie zwracając uwagi na nic. Jednak w pewnym momencie usłyszała znajomy
głos. Uniosła głowę. Parę metrów przed nią stali jej rodzice. Rozmawiali ze
starszym policjantem. Wyrwała się mężczyźnie, który okazał się nie dość, że
mało silny to pozbawiony typowego dla jego zawodu refleksu. Podbiegła do nich,
wpadając w ciepłe ramiona matki.
-Przepraszam
Was.. Przepraszam.. -łkała. Ojciec położył dłoń na jej plecach, chcąc uspokoić
swoją jedynaczkę.
Przytulali ją
do siebie na zmianę. A ona wciąż prosiła o przebaczenie, zalewając się łzami.
Policjanci przyglądali się temu z powagą. Ojciec trzymając ją za przedramiona
odsunął delikatnie od siebie, chcąc spojrzeć jej w oczy.
-Zawiodłaś nas
Emily..
Spuściła głowę
na te słowa.
-Ale jesteś
naszą jedyną córką. I będziemy z Tobą tak długo jak tylko będzie nam to dane.
-Wszystko jakoś
się ułoży.. – odezwała się kobieta, szczęśliwa że znów może widzieć ukochaną
córkę.
-Musimy panią
zabrać. – powiedział w końcu policjant, odciągając ją od rodziców.
Poprowadził ją
przez korytarz. Obracała się chcąc jeszcze spojrzeć na rodziców.
Na około niej
zrobiło się zamieszanie. Tysiące pytań, przesłuchania.. Zmieszana, zagubiona,
samotna, pośród tych wszystkich ludzi.
-To pani zabiła
Elizę Kasprzak ?
-Kim dla Ciebie
była.?
-Byłaś przetrzymywana
w piwnicy.?
Zasypywali ją
pytaniami…
***
Znów zamknięta
w ciemnym pomieszczeniu, dla którego wyjście stanowiły metalowe pręty.
Siedziała na twardym łóżku po raz kolejny czytając podpisy innych przestępców
na owej ścianie. Pogrążona w myślach, obiegających wciąż ten sam temat.
To dziś miała
zapaść decyzja o tym, co z nią się stanie. Wiedziała to już od dawna. Była
przygotowana na karę, jaką musiała odsiedzieć w więzieniu. Tylko jak długo
miała ona trwać.? Nie zamierzała zaprzeczać swojej winny. To było by zwyczajnie
głupie. Straciła już wszystko. A sprzeciwiając się mogłaby wyłącznie pogrążyć
swoją sytuację. Wiedziała to. I poddawała się bez walki.
Usłyszała
czyjeś kroki, niosące się echem po korytarzu. Usiadła na brzegu wąskiego łóżka.
Policjant otworzył cele i wyprowadził ją . Z kajdankami na rękach, w policyjnym
samochodzie została przewieziona wprost do sądu. Z całej siły chciała cofnąć
czas, by wszystko było tak jak kiedyś. Gdy zmęczona przychodziła do swojego
apartamentu, a jej ulubienica Dakota witała ją już w progu. Brakowało jej teraz
ciszy, ciepłej kawy popijanej w spokoju przed telewizorem. Zakupowych
szaleństw, wieczornych spacerów po ulicach Poznania. Tego już nie było.
Przeminął już każdy element jej poprzedniego życia.
Zasiadła na
drewnianym krześle, wyłożonym czerwonym pluszem, jak większość tych
znajdujących się na sali rozpraw. Była tam jednak zupełnie nie obecna. Z
początku sąd nie pytał jej o nic. Siedziała nie uczestnicząc w dyskusji.
Nie miała
ochoty przebywać tam, słuchać słów sędziego, jednak znajdowała się w tym
pomieszczeniu osoba, dla której gotowa była przeciągnąć ten czas zanim wstanie,
aby przyznać się do winy. Cieszyła się w środku z możliwości obserwowania, go.
Pozwoliła, aby rozprawa przebiegała według określonych zasad.
Na sale wszedł
Gabriel, jako jeden z zeznających. Patrzył na nią z nienawiścią. To bolało
niemal jak najmocniejszy z ciosów. Nie spojrzała mu w oczy. Nie była na tyle
odważna.
-Kim jest, lub
kim była dla Pana oskarżona.?–zapytał adwokat wynajęty przez rodzinę Elizy.
-Była moją
przyjaciółką. Tak samo jak i Eliza. Stanowiliśmy zgraną trójkę. Przynajmniej
tak mi się wydawało.
-Jak postrzegałeś
Emily.?
-Miała specyficzne
usposobienie. Charakteryzowała się nieodpartą chęcią, osiągania wyznaczonym
przez siebie celów. Elegancka, dumna, pewna swoich racji.
-Czy można
przez to rozumieć, że przez swoje cele była by zdolna zabić.?
-Myślę, że
tak.
-Czy przed
zabójstwem poszkodowanej mógłbyś powiedzieć, że oskarżona byłaby skłonna do
takiego czynu.?
-Na pewno nie
spodziewałbym się po niej tak wielkiej nienawiści.
-Nie mam więcej
pytań. – odpowiedział adwokat siadając na swoim miejscu.
-Świadek może
usiąść. – odrzekł sąd spoglądając spod niewielkich okularów.
Gabriel
odszedł od pulpitu, do którego powołany został Łukasz. Po przedstawieniu się,
nadeszła kolej na jego zeznania.
-Jak długo zna
świadek oskarżoną.?
-Mniej więcej
dwa miesiące.
-Jakie stosunki
utrzymywał świadek z oskarżoną.?
-Z początku
nie łączyła nas żadna sympatia jednak z czasem znajomość przerodziła się w coś
poważniejszego. Można powiedzieć, że staliśmy się dla siebie bardzo ważni.
Pytania
wydawały jej się bez sensowne. Nie prowadziły do rozwiązania sprawy. Jednak
każdy przesłuchiwany odpowiadał na nie, a ona ze stoickim spokojem słuchała
obelg rzucanych pod jej adresem.
-Oskarżona, proszę
wstać. –powiedział w końcu wysoki sąd.
To był jej
moment prawdy. Jedna z tych chwil wżyciu, gdy człowiek za wszelką cenę pragnie
zapaść się pod ziemie.
Wstała czując
jak ręce jej wilgotnieją. Nie czekając, aż sędzia da jej możliwość zeznawania
zaczęła mówić, czego mężczyzna nie przerwał.
-Zaczęło się
od dnia, w którym…- opowiedziała wszystko, z wzrokiem utkwionym w blacie
-Czy oskarżona
przyznaję się do winy.?
-Tak. To ja
zabiłam Elizę.. I jestem gotowa odpowiedzieć za to.
Po Sali niosły
się szepty publiczności, i świadków, zdziwienie wszystkich tych, którzy spodziewali
się, że nie przyzna się do winny.
-Morderczyni.!–wykrzyknęła
matka Elizy.
***
-W związku z
zabójstwem Elizy Kasprzak sąd orzeka: zgodnie z artykułem 148 §
1, który mówi „ Kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na
czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo
karze dożywotniego pozbawienia wolności” sąd wydaje wyrok 8 lat pozbawienia wolności.
Biorąc pod uwagę porwanie, wraz z psychicznym jak i fizycznym znęcaniem na
sprawczyni dostaję ona możliwość po wykazaniu się dobrego sparowaniu w czasie
pobytu w więzieniu zakończenia kary 6 miesięcy wcześniej. Sąd schyla się ku
dodatkowej pracy społecznej, jaką będzie odbywać raz w tygodniu, w domu
dziecka, jak i w hospicjum dla dzieci. Zamykam sprawę.
Wyrok zapadł…
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz