niedziela, 11 sierpnia 2013

Pamiętnik Zuzy cz.37


Ale ze mnie ranny ptaszek :) Kto jest ze mną o tej godzinie ?:D


CZĘŚĆ TRZYDZIESTA SIÓDMA
- Kochanie . – usłyszałam za chwilę obok siebie. 
- Odejdź . – syknęłam ujmując twarz w dłonie. – Nie chcę Cię znać, rozumiesz? 
- Nie mów tak, proszę. – szepnął próbując spojrzeć w moje oczy. 
- Myślałam, że miłość jest po to, by ludzie czuli w sobie oparcie. Gdy będąc razem, móc czuć bezpieczeństwo.  Spędzając wspólnie czas umieć cieszyć się każdą chwilą. Myślałam, że jesteś częścią mnie, a ty okazujesz się być odległym zakamarkiem serca. Kocham Cię, ale nie na takich warunkach. – powiedziałam wstając, po czym otarłam łzy i weszłam do klasy. 
- Masz naganę. – usłyszałam z ust nauczycielki. Spojrzałam na Nią ze zdziwieniem, po czym dodała – Za przeklinanie na lekcji. 
- Pss. – rzuciłam zajmując swoje miejsce. Chwilę później dosiadł się Sebastian. Nie zdążył nic powiedzieć, gdy zaskoczył Nas dzwonek. Szybko wybiegłam z klasy zajmując miejsce za szkołą. Odpaliłam fajkę i zamykając oczy cicho wyłoniłam z nich chłodne łzy. 
- Ej , mała. Co jest ? – zapytał Mateusz obejmując mnie ramieniem. 
- Życie. – odpowiedziałam zaciągając się papierosem. 
- Tak myślałem ! – krzyknął nagle Sebastian podchodząc bliżej. – kłamałaś mnie, prawda ? Kręcisz z Nim ? Wiedziałem kurwa, wiedziałem ! 
- Grzeczniej trochę. – rzucił Mateusz wstając i odpychając Sebę. Momentalnie podniosłam tyłek z ziemi i stanęłam pomiędzy nimi. 
- Odpuśćcie co ? – syknęłam wgapiając się w wielkie oczy Sebastiana. 
- Klasa pierwsza A  ? – usłyszałam z ust jakiejś laski. 
- Bo co ? – zapytałam. 
- Bo macie już koniec lekcji . – rzuciła odchodząc.  Przepchnęłam się między silne ramiona Sebastiana i zbierając torbę z ziemi zdepnęłam palącą się fajkę. Zostawiłam ich patrzących na siebie jak zwierzęta. Mimo wszystko oboje dali spokój.  Wyszłam z terytorium szkoły idąc gdzieś daleko przed siebie. 
- Kochanie, zaczekaj ! – usłyszałam za sobą. Zatrzymałam się, ale nie patrzyłam kto wołał. Wystarczyła mi znajomość tego głosu. Bezsilna usiadłam na chodniku uroniając łzę. 
- Odejdź. – szepnęłam czując dotyk Jego rąk na swoi ciele. 
- Nie zostawię Cię. Nigdy. – powiedział unosząc moją brodę w górę. Kciukiem otarł łzy z policzka , po czym szeroko uśmiechnął się w moją stronę.  
- Wiesz, widzę w Twoich oczach miłość. – syknęłam rzucając mu się w ramiona. 
- Kocham Cię, mała. – odpowiedział łącząc nasze usta. Nagle wpadła za Nami cała paczka głośno wiwatując i życząc Nam szczęścia. 
- To, co ? Świętujemy to dzisiaj nie ? – rzucił Prosty . Oboje spojrzeliśmy na siebie uśmiechając się . 
- No okej. – stwierdziliśmy. 
- 19 , klub, w naszym miejscu. – rzuciła Aśka. – A teraz zostawiamy zakochańców samych, nacieszcie się sobą. 
- No to zobaczenia. – powiedział Sebastian. Chwilę później złapał moją dłoń łącząc ze swoją.  – Pasują do siebie. – powiedział unosząc na wysokość naszych oczu.
- Idealne. – szepnęłam całując Jego usta. – Chciałabym pójść w jedno miejsce.. – zaczęłam.
- Nie ma sprawy. Prowadź. – odpowiedział nakierowując . - Ale wcześniej chciałbym Ci coś powiedzieć. 
- Tak ? 
- Chciałbym Cię przeprosić. Za te wszystkie cierpienia, za łzy, za to że musiałaś mnie znosić, że zrobiłem Ci takie świństwo. – powiedział dotykając mojej jeszcze spuchniętej wargi.  – Za to że Cię zraniłem ,że jestem takim idiotą. 
- Wystarczy. Wybaczam. – powiedziałam zbliżając się do Niego. – I tak Cię kocham. – zdążyłam wyszeptać zanim znów połączył nasze wargi.  Szliśmy przez całą ulicę rozmawiając o czymkolwiek , znów ciesząc się sobą, swoim szczęściem . 
- Doszliśmy pod szpital. Po co ? – zapytał . 
- Jest tutaj ktoś z kim chciałabym porozmawiać. 
- Dobrze ja poczekam , idź. – powiedział całując mnie w policzek. Znów przekroczyłam chłodne progi szpitala.  Szłam schodami co chwilę mijając lekarzy w białych fartuchach. Weszłam na odpowiednie piętro wchodząc do jednej z sal. Ale zamiast chłopca, z którym wcześniej rozmawiałam przed szpitalem, było puste łóżko. 
- Przepraszam – zapytałam przechodzącej obok pielęgniarki. – Gdzie jest ten chłopiec, który leżał w tej Sali ? – powiedziałam wskazując na puste łóżko. 
- A kim pani jest dla Niego ? 
- Znajomą. 
- Ten chłopiec nie żyje, umarł dziś w nocy, ale zostawił jakąś kartkę, którą podpisał ‘ dla Nieznajomej ‘ . Może to do Ciebie ?   - rzuciła kobieta wyjmując z pokoju lekarzy kopertę.  – A teraz muszę już iść, do widzenia. 
Oczy zapełniły mi się łzami. Usiadłam na jednym z krzeseł na korytarzu otwierając list. Wyciągnęłam kartkę, zaczynając czytać. 
 „  Nie znam Cię dobrze, nawet nie wiem jak masz na imię. Mimo wszystko, wtedy na tej ławce, wydałaś się być fajną dziewczyną. Cierpiałaś, widziałem to. A miłość nie powinna być cierpieniem.  Moja życie dobiegło końca, Tobie pozostaje pomóc żyć komuś innemu. Dbaj o Niego, jak o drugą siebie.  Kochasz Go, bo wiele już wybaczyłaś. Miłość nie jest idealna. Ludzie płaczą, próbują się zabić, wciągać prochy, pić nadmiarowo , a przecież wystarczy tylko czyjaś bliskość. Nie zapominaj o tym. Bo do życia potrzebny jest ktoś, kto będzie Cię kochał, inaczej nie masz szans by przeżyć. Tak, jak Ja…” . 


CDN.
Zuza

1 komentarz: