poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Pamiętnik Zuzy cz.42


Wysyłajcie swoje opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się podpisać!


CZĘŚĆ CZTERDZIESTA DRUGA
Przebudziłam się godzinę później czując  Jego idealnie wyrzeźbione ciało pod głową. Rozejrzałam się po pokoju po chwili wysmykując się bezszelestnie spod pościeli. Weszłam do łazienki mając na sobie Jego t-shirt. Artystyczny nieład na głowie ogarnęłam jednym pociągnięciem ręki. Usiadłam na wannie wyciągając ze szafki mały kalendarzyk. Zaczęłam liczyć dni i ostateczny termin miesiączki. ‘ Kurwa ‘ szepnęłam patrząc jak od tygodnia nic się nie dzieje. ‘ mam nadzieję, że to tylko spóźnienie ‘ pomyślałam wychodząc. Weszłam z powrotem do pokoju wślizgując się po cichu do łóżka. Opuszkami palców mierzwiłam Jego nagie ciało.
- Wstajemy – rzuciłam całując go w czoło. – Sebuś. Nie ma tak dobrze. – krzyknęłam wykorzystując w tamtej chwili miejsca, które uważane były za łaskotki. Mimo to, On dalej nie odpowiadał. – Kochanie. – powiedziałam poruszając Jego ręką , która była zadziwiająco lekka. Przykucnęłam na łóżku potrząsając Jego ciałem, w końcu sprawdziłam mu puls, który był, ale z sekundy na sekundę wydawał się słabszy. – Nie żartuj sobie ze Mnie. – rzuciłam mając nadzieję, że On tylko się wygłupia, ale dalej nic nie odpowiedział. Momentalnie wzięłam do ręki telefon wybierając numer pogotowia. Podałam im adres i przyczynę w tym czasie wciągając na siebie spodnie. Dobiegłam jeszcze do Niego prosząc by się odezwał. Łzy ciągle spływały mi po policzku. – Nie zostawiaj Mnie. – mówiłam trzymając Jego dłoń. Kiedy nagle do pokoju wleciało kilku lekarzy i odciągnęło Mnie od Niego.
- Proszę nie utrudniać. – powiedział jeden z nich odsuwając Mnie na bok. 
- Bierzemy Go ! – rzucił ktoś, po chwili podnosząc go i wkładając na nosze .
- Mogę jechać z Wami ? – mówiłam podbiegając do nich. 
- Nie. Proszę tu zostać i czekać na Nasz telefon.  – odpowiedział lekarz i zatrzasnął Mi drzwi przed nosem.  Wzięłam do ręki telefon i wciągając na nogi buty wybiegłam z domu. Przed oczami miałam najgorsze, wspólne chwile, wspólne problemy. Serce co chwilę miało szybszy puls, mimo to biegłam dalej. W uszach wciąż słyszałam sygnał karetki , która odjeżdżała coraz dalej. Po kilkudziesięciu minutach wbiegłam zdyszana do szpitala. Szukałam Go na każdym piętrze i pytałam każdego przechodzącego lekarza, niestety nikt nic nie wiedział. Usiadłam na krześle cała rozżalona , po chwili zauważając idącego lekarza z karetki.
- Co z Nim ? – zapytałam podbiegając do Niego.
- Miała być Pani w domu.
- Co z Nim ? – narzucałam dalej.
- Jest w ciężkim stanie. Nie wiem, czy On z tego wyjdzie.
- Mogę być teraz przy Nim? Proszę. – szepnęłam .
- No dobrze, ale proszę dać mu odpocząć. – rzucił zaprowadzając Mnie do Sali. Weszłam zamykając za sobą drzwi i ocierając z policzków łzy, które wcale nie ustępowały. Usiadłam obok niego trzymając Jego dłoń, tak jak jeszcze godzinę temu w domu. 
- Nie rób Mi tego. – mówiłam dławiąc się łzami. – Wiesz, że nie dam sobie rady bez Ciebie. 
- Proszę dać pacjentowi odpocząć. – powiedziała pielęgniarka, która weszła aby podać kroplówkę. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – dodała trzymając Mnie za ramię. Opuściłam salę siadając na korytarzu. W pewnej chwili zrobiło mi się strasznie niedobrze. Wbiegłam do toalety nieoczekiwanie wymiotując . ‘ Boże ‘ rzuciłam do siebie . Podeszłam do lustra i przepłukałam twarz wodą. Powolnym krokiem opuściłam szpital zmierzając w kierunku apteki, która mieściła się niedaleko. Weszłam rozglądając się dookoła, było pusto, tak więc od razu podbiłam do jednej z farmaceutek. 
- Poproszę test ciążowy. – rzuciłam. Kobieta spojrzała się na Mnie dziwnym wzrokiem . – Głucha Pani jest? – krzyknęłam. Po chwili podała Mi to , o co ją prosiłam i płacąc wyszłam z pomieszczenia. Zamykając drzwi usłyszałam tylko cięte ‘ taka młoda, a już dzieci będzie bawić ‘ . W tamtej chwili usiadłam na najbliższej ławce wypłakując wszystko, co do tej pory tak cholernie Mnie męczyło. Odpaliłam jeszcze szluga i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Niechętnie weszłam do środka nie zdejmując nawet butów. Dom i tak był pusty, także poszłam od razu do łazienki. Usiadłam na toalecie ujmując twarz w dłonie. Wyciągnęłam zakupiony test patrząc przez chwilę na Jego opakowanie. Wyjęłam zawartość czytając dokładnie ulotkę. Zawahałam się. Strach panicznie obleciał moje ciało. Serce zaczęło bić jakby szybciej. Wiedziałam, że kiedyś i tak będę musiała to zrobić, a czym prędzej tym lepiej.  Wykonałam wszystko dokładnie tak, jak było napisane. Odłożyłam test na półce odczekując chwilę jaka była wymagana. Po kilku minutach użalania się nad sobą w lustrze spojrzałam na test. Dwie kreski. Załamana usiadłam opierając się o chłód płytek ze ściany. Wciąż nie wierzyłam, nie wyobrażałam sobie tego, wręcz bałam się. Tak bardzo chciałam mieć teraz kogoś obok, mieć komu się wyżalić. Wstałam wycierając całą zapłakaną twarz. Nie uczesana i nie umalowana wybiegłam znów z domu zmierzając w kierunku szpitala. Miałam nadzieję, że Seba się przebudził. Chciałam mu o tym powiedzieć jak najszybciej. Po 15 minutach cała zdenerwowana znalazłam się na odpowiednim piętrze. Cicho otworzyłam drzwi do Jego Sali. Weszłam, ale Jego już tam nie było. Na korytarzu nagle pojawił się jeden z tych lekarzy. 
- Gdzie On jest ? – zapytałam.
- Coś się stało? Dlaczego pani płacze? – pytał próbując mnie uspokoić.
- Gdzie jest Sebastian? 
- Proszę usiąść . – powiedział wskazując mi jedno z krzeseł na korytarzu. Po chwili usiadł obok patrząc mi bacznie w oczy. – Przykro Mi to mówić, ale.. jakieś 20 minut temu Jego serce zaczęło znacznie szybciej bić. – powiedział i wtedy dotarło do Mnie, że On poczuł, że ma kogoś jeszcze. Że, w chwili gdy dowiedziałam się o naszym dziecku On też to zrozumiał. – Niestety później serce spowolniło swoją pracę , nie udało nam się mu pomóc..
-Nie rozumiem. Co się stało? – krzyczałam załzawiona. 
- Proszę się uspokoić.
- Proszę mi powiedzieć ! – przerwałam Mu, wybuchając niekontrolowany płaczem. 
- Choroba była silniejsza. Sebastian nie przeżył. – powiedział patrząc mi w oczy. W tamtej chwili czułam, jak cały świat zapada mi się pod nogami. Jak wszystko upada, jak sens życia właśnie dobiega końca. Wstałam i z coraz słabszym biciem serca szłam przed siebie. Usiadłam na ławce i trzęsącymi się rękoma wyjęłam telefon dzwoniąc:
- Mateusz? – wydukałam. 
- Coś się stało, mała? Polski mamy teraz, o co chodzi? 
- Przyjdź pod szpital, proszę. – rzuciłam kończąc rozmowę.  Odpaliłam szluga co chwilę wycierając spadające łzy. Wtedy przypomniał mi się chłopak, który jakiś czas temu umarł w tym szpitalu, a w głowie utkwiły Mi słowa z Jego listu : „ Bo do życia potrzebny jest ktoś, kto będzie Cię kochał, inaczej nie masz szans by przeżyć.” . W tamtej chwili zaczęłam zastanawiać się , czy to nie przypadkiem Moja wina. Czy Jego śmierć nie jest tylko i wyłącznie sprawką Mojej osoby. Zaciągnęłam się nikotyną po raz kolejny wybuchając płaczem. Podbiegł do Mnie Mateusz  od razu przytulając.
- Jezu, jak Ty wyglądasz. Co się stało? Coś z Sebą? 
- Nie żyje. – rzuciłam, momentalnie mocząc Mu bluzę łzami. Nagle ktoś wstrząsnął Moją ręką. Podniosłam wysoko głowę zmęczonymi oczami widząc Jego ojca. 
- Zadowolona jesteś z siebie? Tego chciałaś? Zabiłaś mi syna! Gdyby nie Ty, On nadal by żył. Gdybyś nie pojawiła się w Jego życiu, wszystko dalej toczyłoby się dobrze. – krzyczał.
- Dobrze? Pańskim zdaniem wszystko było teraz dobrze? Kto Go wyrzucał z domu i u kogo nocował? Kto Go bił ? – mówiłam starając zatrzymać się łzy. 
- Nie pyskuj gówniaro ! – krzyknął, po chwili zostając zahamowany przez żonę.  Kobieta podeszła do Mnie również cała we łzach. Nic nie mówiąc przytuliła się i pogłaskała Mnie po głowie. Spojrzała Mi w oczy po czym szepnęła ‘ wiem, że chciałaś dobrze ‘ . Oboje poszli do szpitala cali zapłakani. Stracili syna, dziecko, które oboje kochali, mniej lub więcej, ale kochali, na pewno. Spojrzałam na Mateusza, który załamany siedział na ławce. Z oddali biegła już do Nas cała ekipa. Jula momentalnie objęła Mnie rycząc jak bóbr. Nikt nic nie mówił, każdy milczał.
- Bezsensu. – syknęłam. – Wiecie, nigdy bym się tego nie spodziewała. Kochałam Go , jednocześnie traktując jak brata.
- Wiemy, mała. – wykrztusił Roman.
- Muszę Wam coś jeszcze powiedzieć. – rzuciłam. Spojrzeli na Mnie z przerażeniem spodziewając się już najgorszego. – Jestem w ciąży. – powiedział. Po tych słowach zapadła niema cisza. – Z Sebastianem – dodałam, po chwili znów rozpłakując się, jak dziecko. 
- My Ci pomożemy w tym czasie. Będziemy z Tobą, mała. – mówili poklepując Mnie po plecach. – Będzie dobrze, zobaczysz.
- Jasne. – syknęłam. – Muszę już iść. – rzuciłam zostawiając ich pod szpitalem. W dość szybkim tempie doszłam do domu.  Mama będąc w kuchni zmywała, tata oglądał jakiś film w salonie, a brat naprawiał za oknem auto. Poszłam do siebie, wyciągnęłam z szafy Jego t-shirt i zaciągając się tym zapachem zamknęłam oczy, cicho łkając. Dotknęłam pościel, na której oboje niedawno leżeliśmy. Złapałam haust świeżego powietrza, po czym znów wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Spojrzałam na Nasze zdjęcie i biorąc do ręki kartkę i długopis wybiegłam z domu.  Dotarłam na most, pod którym rozciągała się autostrada. Przykucnęłam opierając plecy o chłodne belki poręczy. Wzięłam długopis i kartkę zaczynając pisać : 


        Drodzy Rodzice
 Ciężko byłoby Mi żyć ze świadomością, że część Mojego życia bezpowrotnie umarła. 
 Że straciłam coś, co powodowało na Mej twarzy uśmiech. Coś, co umiało pocieszyć i być, gdy tego potrzebowałam. Dlatego chcę być teraz z Nim, z człowiekiem, którego kocham i którego dziecko noszę w brzuchu. Tak Mamo, jestem w ciąży, byłabyś wspaniałą babcią, nie wątpię, ale dziecko bez ojca to stracone dzieciństwo. Dlatego zabiorę je i siebie do Niego, czyli tam, gdzie będzie Nam dobrze, tam, gdzie zaopiekuje się Nami Bóg. Kocham Was, Wasza córka.

Przygniotłam papierek listu kamieniem i stając na moście spojrzałam przez chwilę w górę.  
- Wiem, że być może teraz na Mnie patrzysz, wiem też, że prawdopodobnie chcesz Mnie zatrzymać. Ale ja Cię kocham i obiecałam sobie, że zawsze będę tam, gdzie Ty.  Zaraz się zobaczymy, kochanie. – szepnęłam wyrzucając stopy w przód. Lecąc zdążyłam krzyknąć donośne ‘ Kocham ‘ , nic więcej, tyle pozostało po Mnie.  Wiedziałam, że już nie mogę zawrócić, mimo to nie żałowałam , chciałam być z Nim i wychować dziecko, razem. Bo życie w pojedynkę jest nie do przeżycia, bez drugiej osoby – zginiesz.


KONIEC.
Zuza
I jak Wam się podobało ? :)

10 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie jest poprostu super!!!! W ostatnim rozdziale nie potrafilam postrzymac lez .. super!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też płakałam czytając je :) brak słów podziwu dla autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Więcej takich opowiadań!

    OdpowiedzUsuń
  5. W ostatnim rozdziale popłakałam się .Piękne. pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże wspaniałe . Więcej takich ! Proszę .

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku to było na prawdę wyjątkowe opowiadanie...
    najgorsze było zakończenie, ale to tylko dowodzi jaki ludzi maja talent
    przy ostatnim rozdziale sie popłakałam...
    Zuza pisz więcej takich, proszę :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe opowiadanie. Na końcu się po prostu rozpłakałam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne opowiadanie. Naprawdę podziw dla człowieka, który napisał tą historię. W ciągu całego opowiadania poryczałam się parę razy, ale koniec był gwałtowny i niespodziewany. Początek był pełen zwrotów akcji. Roman, Mateusz i znowu Roman, i tak na przemian. Ale potem pojawił się on. Tak nieoczekiwanie. Pyskata od razu go pokochała. Było to czuć. Parę godzin, a jakby nie przyszła, w tej chwili w to miejsce, może by go nie poznała, a może i by go poznała, ale nie jako troskliwego chłopaka, który dążył jej z pomocą. Całe opowiadanie jest pełne emocji. Głupia Miśka, Mateusz i te cholerne kłótnie. Niby gdyby czytał to pewnie dorosły człowiek to by powiedział, że następna dziecinada i pisanie o tej "młodzieńczej miłości". Ale z punktu widzenia nastolatka jest to historia bardzo realna. Niektórzy młodzi ludzie zakochują się już tak naprawdę w młodym wieku i trwają przy swoim boku bardzo długo, choć ich jest bardzo mało. Tak jak w tym opowiadaniu nastolatce buzują hormony i straciła głowę dla chłopaka. Jej nieodpowiedzialne zachowanie, kręcenie z paroma chłopkami naraz to tak naprawdę wzięte historie z życia co niektórych dziewczyn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą! To opowiadanie było jednym z najlepszych jakiekolwiek czytałam.

      Usuń