poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Pisała Mokujin cz.3


Wysyłajcie swoje opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się podpisać!

CZĘŚĆ TRZECIA
Następnego dnia wyruszyliśmy z samego rana jedząc śniadanie po drodze. Ukradliśmy bułki i wodę ze stołówki, bez tego byłoby krucho. Ponieważ byliśmy w bezpiecznej odległości mogliśmy sobie pozwolić na częstszy odpoczynek. Mimo dręczących nas milionów negatywnych myśli bawiliśmy się świetnie. Żartowaliśmy,popychaliśmy się co chwila, szturchaliśmy łokciami. Wieczorem dotarliśmy wreszcie do sąsiedniego miasta. Przeliczyliśmy wspólne pieniądze. wyszła naprawdę pokaźna sumka. postanowiliśmy wynająć zwykłe, tanie mieszkanie, nie wymagaliśmy dużo, przynajmniej na razie. Musieliśmy też znaleźć pracę. Naszą uwagę przyciągnęła kamienica na obrzeżach metropolii. Nieduża, podstarzała. Weszliśmy do środka i zachęceni przez właściciela obejrzeliśmy trzy wolne lokale. Nie prezentowały się źle, cena nie była najniższa, ale jak najbardziej przystępna. Wynajęliśmy, po czym zostawiwszy rzeczy umyliśmy się, przebraliśmy i ruszyliśmy w poszukiwaniu zarobku. Chodziliśmy od zakładu do zakładu, ale wszędzie odmawiali. W końcu jednak natrafiliśmy na restaurację, bardzo przytulną. Mimo że niebardzo chcieli przyjmować nowych ludzi, to szef przyjął nas pod swoje skrzydła. Wypełniliśmy formalności i zaczęliśmy pracę od zaraz. Krótki instruktaż co i jak. Wieczorem nastąpił straszny natłok klientów, myśleliśmy, że nogi nam poodpadają. Około drugiej nad ranem udało nam się wyrwać. Zmęczeni położyliśmy się od razu i zasnęliśmy. Następnego dnia obudziłem się dość późno, w lokalu mieliśmy się pojawić dopiero po południu, można więc było odpocząć. Nie zastałem jednak ukochanej w łóżku. Wstałem więc i zapukałem do drzwi łazienki.
-Kochanie?-powiedziałem.
Zero odzewu.Spróbowałem jeszcze raz, dalej nic. Nacisnąłem w końcu klamkę, zamknięte. Zacząłem się denerwować i martwić, pospiesznie chwyciłem śrubokręt leżący w schowku i odkręciłem zamek. Gdy drzwi odpuściły zobaczyłem Rose leżącą na ziemi. Złapałem się za głowę i wparowałem do środka. Była nieprzytomna. Chwyciłem dziewczynę i położyłem na łóżku. 

 -Kochanie?-powiedziałem polewając jej czoło zimną wodą . 
   Nie budziła się. Usłyszałem pikanie. Co to? Spojrzałem na rękę Rose, był na niej zegarek, widziałem taki u dziecka, którym niegdyś się zajmowałem. Tyle że tamten chłopiec był cukrzykiem. Zalała mnie fala gorąca, jeżeli brunetka cierpiała na cukrzycę, a urządzenie zaczęło piszczeć, to oznaczało, że pilnie potrzebowała insuliny. W przeciwnym razie wpadnie w śpiączkę. Zacząłem panicznie szukać saszetki ze strzykawkami. Każda szafka, zakamarek, nic. W końcu zawołałem właściciela kamienicy a sam co sił w nogach pognałem do apteki. Kupiłem sześć dawek wydając pół zarobionych poprzedniego dnia pieniędzy. Nie obchodziło mnie to, jak burza wpadłem do mieszkania i ostrożnie zrobiłem zastrzyk. Z drżeniem serca czekałem aż się obudzi. Z każdą minutą traciłem nadzieję, gładziłem jej dłoń. W końcu powoli otworzyła oczy. 
 -Co się stało?- zapytała. 
-Brakło ci cukru- odparłem- Czemu mi nic nie powiedziałaś? Mogłaś umrzeć! 
 -Wstydziłam się- burknęła. 
   Westchnąłem przeciągle i przyniosłem jej wodę. Przez kilka godzin dziewczyna dochodziła do siebie, po czym poszliśmy do pracy. Znowu wieczorny natłok klientów. Nie umknęło też mojej uwadze, że Rose świetnie dogadywała się z trzecim kelnerem, Treyem. Nie zbyt mi to pasowało, ale nie mogłem nic zrobić. Rozmawiali sobie w czasie przerw, pomagali nawzajem, ja zaś poszedłem w odstawkę. No cóż. Tego dnia zaproponowałem, że zostanę po godzinach. Brunetka poszła więc do domu. Po trzech dodatkowych godzinach wróciłem do mieszkania, była trzecia nad ranem, ukochana spała. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka. Tak mijały dni, Trey coraz bardziej mnie irytował. Tydzień później, gdy wróciłem z nadgodzin w pokoju zastałem Rose i tego frajera bijących się dla zabawy na łóżku, leżał na niej. Zagotowało we mnie, dosyć. Podszedłem, chwyciłem chłopaka za kaptur od bluzy i szarpnąłem do siebie. 
 -Coo?...-zdążył tylko to wydusić, zanim uderzyłem go w mordę pięścią. 
 -Zostaw go!-krzyknęła.
Nie słuchałem, popchnąłem frajera z całej siły na ścianę, jęknął po zderzeniu. Biłem go bez opamiętania, wpadłem w potworną furię. Nagle wyszarpał się i uderzył mnie w brzuch, potem rozwalił mi wargę. Rzuciłem się na niego, okaleczałem go coraz bardziej, gdy nagle Rose zebrała dość siły by nas rozdzielić. 
 - Widzę, że doskonale się bawisz beze mnie!- warknąłem do dziewczyny i szarpnąwszy drzwi wyszedłem na zewnątrz. 


CDN.
Mokujin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz