niedziela, 18 sierpnia 2013

Pisała Megillin cz.1

Jak na razie nie mam dalszych części opowiadania Mokujin więc dodaję nowe autorstwa Megillin. Pamięta ktoś ją? :)


CZĘŚĆ PIERWSZA
Poprzez zatłoczone ulice Poznania szybkim krokiem podążała niewysoka szczupła blondynka. W rękach trzymała dwie reklamówki. Jedna była biała, druga jasno zielona. Ubrana w ciemne jensowe spodnie od Lee, kremowy płaszczyk kupiony parę dni temu w ekskluzywnym butiku za 250 zł , i brązowe skórzane kozaki. Jej włosy lekko unosiły się górę , i ponownie opadały na ramiona synchronizując się z ruchami jej ciała. Obijała się o przechodniów, nie zwracając zbytnio uwagi na nich. Spokojnie zwolniła kroku i przystanęła na przejściu dla pasów. Spojrzała na swój srebrny zegarek ozdabiany malutkimi cyrkoniami. Wybiła 17. Miała zaledwie pół godziny, do spotkania.Zlekceważyła czerwone światło i ruszyła przez pasy. Niestety nie udało się przejść niepostrzeżenie bez żadnego szwanku. W tym samym momencie gdy ruszyła przez pasy światło dla samochodów zmieniło się na zielone. A ona uderzona przez jakiś stary czerwony samochód upadła na chodnik czując ból w biodrze.
-Czy Ciebie w domu nie uczyli przechodzić na pasach.?! – usłyszała głos młodego chłopaka. Położyła dłoń w miejscu gdzie padło uderzenie.
Na ulicy stworzył się korek. Ciemnowłosy chłopak wyszedł z samochodu i podszedł do niej.Pomógł wstać. Spojrzała na niego. Ubrany w roboczy stój, kraciastą niebieską koszule i jasne jensowe spodnie -na pewno nie od lee -ubrudzone gdzie niegdzie czarną mazią. Zmierzyła go od góry do dołu , z pewną wyższością.
-Nie mierz mnie tak. Lepiej powiedz jak się czujesz.?
-Jak widzisz żyje..
-No patrz, a już miałem wrażenie że jesteś duchem..
Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu na twarzy.
-Chyba się spieszysz. Chodź .. podwiozę Cię. Wprawdzie nie worze się czarną toyotą , ani sportowym volvo ale będzie szybciej..
Bez słowa podążyła za nim dość wolnym krokiem. Z lekkim obrzydzeniem i nieustającym bólem wsiadła do nieurodziwego auta.
-Więc gdzie tak pędziłaś.? -zapytał.
-A co Ciebie to obchodzi.?
-Skoro mam Cię podwieźć to muszę chyba wiedzieć gdzie..
-A.. fakt- podała adres ulicę dalej od miejsca w którym stał duży apartamentowiec.
Ukradkiem spoglądała na niego, skupionego na drodze.
-Muszę być ostrożny.
-Słucham.?
-Jeszcze dwie takie blondynki i prokurator na karku..
Zatrzymał się na parkingu.
-Daruj sobie tą kpinę -rzuciła tylko ostatni raz spoglądając na niego. Wysiadła z samochodu.
Puścił do niej oczko z cwanym uśmiechem na twarzy.
-Palant..-powiedziała zdenerwowana.
Szła w stronę wysokiego budynku ,gdzie na 3 piętrze mieścił się duży apartament. Tam właśnie od jakiegoś czasu mieszkała prawie sama. Gdy otwierała ciemno brązowe drzwi swojego mieszkania rozdzwonił się jej telefon. Weszła rzucając torby z zakupami na podłogę wyłożoną jasnymi panelami.Koło jej nogi momentalnie pojawił się jej rudy perski kot.
-Dakota..-powiedziała dziewczyna biorąc ulubienice na ręce. Drugą ręką wyjęła z torebki telefon i w ostatniej chwili odebrała połączenie.
-Słucham.?
-Witam Panno Emily.
-Tak,dzień dobry. -przywitała swojego szefa siadając obolała na kanapie w salonie .
-Jutro od rana  oczekuje Cię w studiu. –powiedział dość poważnym głosem, chodź ona wiedziała ,że to tylko udawane. W rzeczywistości był przemiłym starszym panem któremu zawdzięczała swoją karierę.
-Tak ,oczywiście pojawię  się o 8 , tak jak się umawialiśmy.
Jeszcze przez chwilę ustalali sprawy służbowe. Spojrzała na zegarek, gdzie czasu było coraz mniej. Zakończyła jak najszybciej rozmowę, kładąc telefon na niskiej ławie. Poszła w stronę łazienki , po drodze zabierając z podłogi zakupy. Chwilę potem ubrana w czarną elegancką koszulę , i obcisłe spodnie rurki dobierała biżuterie do tego zestawu. Patrzyła na swoje odbicie w dużym lustrze . Ostatni raz poprawiła włosy. Gdy usłyszała rytmiczne pukanie do drzwi otworzyła stukając szpilkami o podłogę.
-Jak zwykle olśniewająca.. urocza..i zniewalająco piękna. -powiedział na przywitanie ubrany w czarny garnitur mężczyzna.
Uśmiechnęła się, spoglądając mu w oczy. Pociągnęła go za marynarkę. Wszedł za nią do mieszkania. Najpierw zmierzył ją łapczywym wzrokiem potem przyssał się do jej ust. Przyparta do ściany, oddawała jego pocałunki. Wodził ręką po jej idealnym ciele. Zachłanne pocałunki, i woń zmieszanych zapachów. Chwilę potem wylądowali na kanapie..

***

Uniosła leniwie powieki spoglądając na przestrzeń przed nią. Ściany we wrzosowym kolorze obwieszone dużego formatu zdjęciami , nowoczesne meble i otulająca ją czarna satynowa pościel w różowe kwiaty. Znajdowała się w swojej sypialni, w dużym łóżku. Poczuła jak wskakuje na nie Dakota. Zamruczała cicho, i wsunęła się pod lewą rękę swojej właścicielki.
-Że niby już mam wstawać.? –zapytała a kotka przeciągnęła się na łóżku.
Emily usiadła , biorąc kota na kolana. Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze półtorej godziny . Wstała jednak zostawiając zwierzaka na łóżku, i w krótkiej koszulce nocnej ruszyła na boso do kuchni, gdzie przy blacie kuchennym stał Wiktor ubrany wyłącznie w bokserski. Podeszła siadając na wysokim barowym krześle. Kroił pomidory.
-A myślałem że uda mi się poddać Ci śniadanie do łóżka.. –powiedział obracając się na moment aby pocałować ją w usta, a potem ponownie wrócić do swojego zajęcia.
- Idę wziąć kąpiel. Na 8 muszę być w studiu.
-To dziś ten ważny dzień.?
-Bardzo ważny dzień.. –uśmiechnęła się na te słowa.
Długa kąpiel zrelaksowała ją po tej jakże burzliwej nocy. Słyszała jak Wiktor krząta się po jej mieszkaniu. Oczami wyobraźni jak by widziała co w danym momencie robi.
Dziś ten francuski fotograf miał przyglądać się jej zachowaniu podczas sesji. Od tego jak wypadnie zależała jej dalsza kariera. Albo wielki świat modelingu, Francja.. Paryż, może nawet Nowy Jork. Albo wciąż marne sesje do kolorowych gazet, i oklepane już pokazy mody w centrach handlowych. Od zawsze marzyła o tej wielkiej sławie. A teraz miała szanse te marzenia przenieść do świata codziennego. Pragnęła nowych wyzwań. Była gotowa walczyć.. i poświęcić wszystko,aby osiągnąć postawiony sobie cel.
Bez pukania do łazienki wszedł Wiktor. Stała przed umywalką , w koronkowej różowej bieliźnie. Szczotkowała zęby.
-Zostałbym tu   z Tobą , ale muszę wstąpić jeszcze do mieszkania. O 10 mam spotkanie z ważną szychą . –odparł zapinając guziki swojej koszuli.
Spojrzała na  zielonookiego blondyna. To dobrze ,że już sobie idzie`- pomyślała. Mimo iż przy nim czuła się swobodnie nie lubiła gdy nadużywał jej gościnności. Jedna taka noc , a przez następne dni nie miała ochoty już go widzieć. Bawiła się nim , a on głupi na to pozwalał.
Umyła twarz z pasty do zębów, i wypłukała buzie. Chwilę potem żegnała się z nim, w przedpokoju.
Parę krótkich  pocałunków i już go nie było.

***
Z ciemnymi okularami na nosie, zakrywając nieumalowane oczy szła w stronę wysokiego budynku ,gdzie przez następne 2 godziny miała być przygotowywana do długiej i wyczerpującej sesji . Tej od której zależała jej przyszłość. Jesienny wiatr dmuchał prosto w jej nieskazitelną cerę. Był wczesny ranek, ale miasto tętniło już życiem. Pokonała szereg schodów prowadzący do budynku. W tym samym momencie gdy pociągnęła za drzwi od drugiej strony podszedł do nich młody chłopak ,ubrany w czarną kurtkę z pod której wystawał czarny kaptur, z logiem restauracji. Nie zwróciłaby zbytnio na niego uwagi, gdyby nie to że omal na siebie nie wpadli.
-To Ty..–powiedziała mierząc ,go- szybko zmieniasz pracę. Wczoraj wyglądałeś jak mechanik, dziś jak dostawca żywności.
-Tak.? A Ty wyglądasz cały czas tak samo.
-Tzn.j ak.?
-Jak jędzowata panienka zakochana w sobie..
Ogarnęła ją złość. Już miała wymierzyć mu policzek ,ale ruszył przed siebie i nie zdążyła. Odwróciła się i wykrzyknęła.
-Jakoś mało mnie Twoje słowa interesują.!
-To tak jak mnie Twoje.. –odpowiedział wsiadając do tego samego czerwonego samochodu co dzień wcześniej.
Tupnęła nogą i gotowa pobić pierwszą napotkaną osobę weszła  z powrotem do studia.


CDN.
Megillin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz