wtorek, 20 sierpnia 2013

Pisała Megillin cz.9


Ostatnio tak słabo komentujecie:( Co się z Wami dzieje?!


CZĘŚĆ DZIEWIĄTA
-Co Ty mówisz.? -spytał się, zaskoczony wypowiedzianymi przez nią słowami.
-To co słyszałeś.. Zabiłam Elizę.. – mówiła to z taką lekkością, jak coś zupełnie naturalnego. Powiedziała mu, bo wiedziała, że jest osobą której może zaufać. Znała, go. I była pewna tego, że pod tym względem jej nie zawiedzie.
Zatrzymał swoje spojrzenie na niej. Niewytrzymała tego więc wykrzyknęła
-Nie patrz się tak na mnie.!
-Nie spodziewałem się tego po Tobie.. -powiedział zniżonym głosem. Zbliżyła się do niego o parę kroków, i po prostu przytuliła do jego torsu. Sama nie wiedziała skąd pojawił się ten gest.
***
Sen jest lekarstwem dobrym na wszystko. Czujemy się bezradni, mamy mętlik w głowie więc kładziemy się spać. Gdy po paru godzinach budzimy się rano, jesteśmy gotowi do działania. A na nasze problemy patrzymy z innej perspektywy. Gdy następnego dnia Emily otworzyła oczy, pierwsza myśl jaka przyszła jej do głowy była bowiem taka, że te 24 godziny nie będą łatwe. Potem przypomniała sobie po kolei moment, gdy zabiła Elizę, moment gdy biegła, moment gdy Wiktor ją uderzył.. Jej głowa zapełniała się myślami, które w owej chwili musiała poddać uporządkowaniu.
`Kawa ` – jej ciało prosiło o chociaż minimalną dawkę kofeiny. Potargana, owinięta pierwszym lepszym kocem zeszła do kuchni.
Na ławie wciąż leżała paczka red&whit-;ów. Pozostały w niej trzy papierosy. Sięgnęła po nie, i spaliła dwa, jeden po drugim.
Została postawiona przed ważną decyzją. Wiktor był w stanie, dać jej wszystko. Przy nim mogła znów być  modelką, a nawet zostać aktorką czy piosenkarką. Jednak pozostając przy tym pierwszym. To była rzecz, którą kochała. Taka iskierka dla której była gotowa na każde poświęcenie. Już widziała siebie, jak godnie kroczy po wybiegu w ubraniach Prady, Armaniego, Gucciego, owiana zapachem perfum Channel. Czuła smak sukcesu, szczęście znów było tak blisko. Te myśli sprawiały, że na jej twarzy pojawiał się dumny uśmiech. Jednak znikał w momencie, gdy przypomniała sobie o nim. Łukasz.. Przy nikim nie była osobą   tak prawdziwą, szczerą i spontaniczną. Każda chwila w jego towarzystwie dała ukojenie i odcinała ją od całego tego złego świata, którego była dużą częścią. Tak, w Emily można było znaleźć dwie osobowości. I nie jest to kwestia rozdwojenia jaźni. Miłość.. prawdziwa miłość.. do dziś nie wiedziała czy takowa istniała .Jednak kochała, go. A to utrudniało jej podjęcie decyzji.
Bezradnie rozłożyła się na kanapie. Minęło dużo czasu zanim przerwała swoje rozmyślania, praktycznie już pewna tego co zrobi. Cicho łkała w zaciszu własnego mieszkania. Dakota wpatrywała się w nią, na co zbytnio nie zwracała uwagi. Bo czy w ogóle zwracała na cokolwiek uwagę.?Za oknem padał deszcz, w mieszkaniu obok ktoś wiercił w ścianie, a starszy mężczyzna z góry grał na pianinie własne kompozycje – usłyszała je dopiero w momencie, gdy pukanie do drzwi wyrwało ją z transu w jakim się znalazła.
Szybkim ruchem otarła twarz, i poszła otworzyć drzwi stąpając bosymi stopami po panelowej podłodze.
I ujrzała, go. Tego który od rana gościł w jej myślach. I zrobił to. W najbardziej nieodpowiednim momencie. Najpierw uśmiechnął się, a potem musnął jej wargi. Z początku delikatnie, niewinnie, apotem już bardziej łapczywie i namiętnie. Rozpalał jej ciało, które pragnęło jego dotyku. Nieco wilgotny od deszczu ocierał się o nią.
-Kocham Cię.. -wyszeptał pieszcząc ustami jej szyję.
I znów chciał powrócić do jej miękkich warg .Ale nie, nie udało się. Odepchnęła, go.
-Co się dzieję..? -zapytał zaskoczony tym co zrobiła.
Wtedy zwróciła oczy, gdzieś w miejsce okna. Nie chciała spoglądać wprost na niego. Wiedziała, że wtedy nie wytrzyma i najzwyczajniej się rozpłaczę.
-Emily..o co chodzi.? -skierował prawą dłonią jej twarz w swoją stronę. Wewnątrz miała mu za złe, że to zrobił.
To teraz nadszedł ten czas, gdy musiała to powiedzieć. Otworzyła usta, i niepewnym tonem zaczęła.
-My.. Ty i ja..
-Co z nami.? – niecierpliwił się.
-Nie możemy być razem.. -wypowiedziała te słowa na jednym wydechu. Dotarły do niego z opóźnieniem.
-Słucham.?
Wzięła głęboki oddech. `Musisz to zrobić .Teraz.! Koniec z płaczem. Zrobisz to najlepiej jak potrafisz. ` – powiedziała do siebie w myślach. Jej twarz przybrała ten wyniosły wyraz.
-Myślałeś, że co.? Że zadowolę się kimś takim jak Ty.? Wyobrażałeś sobie nas ..razem.?! -uniosła się, wręcz krzyczała.
-Nie poznaję Cię..
-Może tak na prawdę nigdy mnie nie znałeś.! Obudź się. Ty nie należysz do mojego świata. W moim życiu nie ma miejsca dla Ciebie..
-Ale ..ja Cię Kocham.. i wiem, że Ty kochasz mnie.. skąd te słowa.? – spostrzegła, jak jego oczy stają się zaszklone.
-Kocham, kocham.. wiesz ile osób mówi kocham.? Co Ty mi możesz dać.?
-Hm..miłość.
-Z miłości człowiek nie wyżyje. Zejdź na ziemie.. -słyszała te słowa, nie wierząc że to ona jest tą osoba która je wypowiada.
-To była taka gra tak.? Pojawił się chłopak, pomyślałaś .. zabawie się nim, a potem powiem spadaj, bo po co mi jakiś biedak.
Stała tuż przy ścianie, więc podszedł i spoglądając na nią nieco z dołu zagrodził drogę własnym ciałem.
-A jednak nie jesteś taki głupi…
-Myślałem, że jesteś inna..
-Najwidoczniej się pomyliłeś.. -dopowiedziała, twardo trzymając wzrok wbity w jego oczy.
A potem wyszedł, nie zamykając nawet drzwi..
***
Zimną wodą obmywała zapłakaną twarz, próbując powstrzymać kolejne łzy. Nie potrafiła spojrzeć teraz w lustro. Czuła się podle. Zrezygnowała z niego. Wybrała karierę. Nie była pewna czy to był dobry ruch. Mimo wszystko jednak, pragnęła spełnić swoje marzenie. A bała się, jeżeli teraz zmarnuję okazję kolejny raz już jej nie dostanie.
Powolnie wytarła twarz ręcznikiem. A potem wykonała prosty makijaż. Nie miała ochoty, zbyt długo przyglądać się swojemu odbiciu. Więc starała się zrobić to jak najprędzej. Skoro podjęła już decyzje, musiała załatwić jeszcze parę spraw. Jednak przed tym wolała zawiadomić, Wiktora o swoim postanowieniu.
Gdy na jej zegarku wskazówka pokazała godzinę15, wysiadła z taksówki i podążyła w stronę jego biura.
Będąc przy jego gabinecie, zatrzymała ją sekretarka.
-Pani, w jakiej sprawie.? –zapytała kobieta po czterdziestce.
-Prywatnej..
-Prezes, nie kazał wpuszczać nikogo poza umówionymi osobami.
-Rozczaruję panią, bo mnie kolejka nie obowiązuję.. – powiedziała do kobiety, sarkastycznym tonem i bez pukania weszła do pomieszczenia. Siedział przy swoim czarnym biurku w wielkim skórzanym fotelu. Przeglądał stos kartek A4. Uniósł głowę, usłyszawszy, że ktoś wchodzi.
-Emily..
U jej boku stała sekretarka.
-Przepraszam pana. Ale ta pani stwierdziła..- chciała się tłumaczyć kobieta.
-Dobrze, nic nie szkodzi. –przerwał jej machnięciem ręki, jak by wiedział co powie dalej.
Wyszła zamykając po cichu drzwi.
-Przyszłam Ci powiedzieć o mojej decyzji..
-Usiądź.– wskazał jej miejsce naprzeciwko siebie.
Usiadła wiedząc, że w ten sposób będzie jej się lepiej rozmawiało.
-Rozmawiałam z .. Łukaszem. Już mnie nic z nim nie łączy. Jestem gotowa zostać z Tobą. Mam tylko jedną prośbę.. Wyjedźmy z tego miasta. Skoro mam zacząć nowe życie to z daleka od tych wszystkich miejsc.
Na jego twarzy zagościł triumfalny uśmiech. Podszedł do niej, obrócił ją na krześle w jego stronę. Położył dłonie na oparciach, i nachylając się pocałował ją.
-Ze mną spełnisz swoje marzenia. Będzie sławna, i szczęśliwa.. –wyszeptał, jej do ucha.
Potem przeszli do rozmowy, w której ustalali sprawy wyjazdu.
-Myślę, że lepiej będziecie jeśli wyjdziemy od razu.. – zaproponował. Zaangażowany, myślał już nad wszystkim w kalendarzu pospiesznie szukając potrzebnych numerów. Przyglądała się każdemu ruchowi Wiktora. Chciała zadać mu parę pytań. Jednak wahała się odezwać.
-Myślałeś nad tym.. co Ci wczoraj powiedziałam.? –zapytała w końcu.
Uniósł głowę, patrząc na nią.
-Ludzie szybko zorientują się, że coś jest nie tak. W końcu postanowią to sprawdzić. Nie wiemy, kiedy. Dlatego najlepiej będzie, jeśli wyjdziemy jeszcze jutro, z samego rana. Kupię bilety do Mediolanu.
Teraz idź, załatw wszelkie sprawy.. spakuj się. Jeszcze dziś wieczorem pojawię się u Ciebie w mieszkaniu..
***
Jej walizka powoli zapełniała się kolejnymi ubraniami. Nie zamierzała brać wszystkiego. Jeśli by miała tak zrobić, nawet trzy takie walizki były by za małe. W rękach trzymała właśnie tą bluzę, którą nałożyła na siebie w dzień niespodziewanej wycieczki z Łukaszem. Pozostały jej tylko wspomnienia.
Przysiadła na łóżku. Wzrok utkwiła w przestrzeń poza oknem. Nigdy nie była tak samotna jak w tej chwili. Na myśl przychodziły jej takie pytania jak : co teraz robi.? Czy czuje ból.? Czy myśli o mnie.? Przez parę drobnych gestów, wspólny taniec, otwarta rozmowa, długie spojrzenia stał się dla niej kimś tak ważnym. I nigdy nie pomyślałaby, że chłopak jego pokroju w parę dni odmieni jej uczucia.
Pozostało jej tak niewiele czasu. Musiała się sprężać. Co jeżeli odkryją zabójstwo przed jej wyjazdem.?
Na wspomnienie tej sprawy poderwała się i pospiesznie wkładała kolejne ubrania do walizki. Po jakimś czasie jej szafa opustoszała z połowy swojej zawartości, która zajęła dwie torby podróżne.
Usiadła przy biurku i włączyła laptopa. Chciała zadzwonić, myślała nawet nad tym by pojechać do rodziców przed wyjazdem. Ale uznała, że dużo lepszym sposobem będzie wysłanie maila na pocztę taty.
Ułożyła wygodnie ręce, zastanawiając się nad pierwszymi słowami..
` Kochani Rodzice..` -napisała. Jednak czytając to zdanie parę razy, wcisnęła backspace rezygnując z takiego początku.
`Mamo i Tato.. ` przeczytała je na głos. Tak, to brzmiało już dużo lepiej. Bardziej luźno.
-A więc..– powiedziała sama do siebie, i od razu przypomniało jej się to jak matka przez całe życie poprawiała ją, gdy od tych słów zaczynała zdanie.
Mamo i Tato.
Nie wiem od czego zacząć tego maila. Nie będę ukrywała, że jest mi ciężko. Może i jestem nieodpowiedzialna, może ta informacja powinna być przekazana w zupełnie inny sposób.
Ale sądzę, że tak będzie lepiej. Zanim dowiecie się o tym, co chcę Wam powiedzieć. Proszę, nie martwcie się o mnie. Jestem bezpieczna, i nic mi nie grozi. Piszę, ponieważ chce Wam powiedzieć o mojej decyzji. Wyjeżdżam. I nie jest to wyjazd,o którym Wam wspominałam, gdy mnie odwiedziliście. Zaczynam nowe życie. W innym miejscu, daleko stąd. Za jakiś czas pewnie o mnie usłyszycie. Przynajmniej mam taką nadzieje. Poniżej zapiszę adres kobiety, u której tymczasowo zostawię Dakotę. Zaopiekujcie się nią.
Odezwę się, gdy już wszystko się unormuję.
Pamiętajcie Kocham Was… Emily

Dopisała jeszcze adres Agaty, z którą już ustaliła sprawę opieki nad kotem. Przebiegła ostatni raz tekst i wcisnęła wyślij…


CDN.
Megillin

2 komentarze: