poniedziałek, 9 września 2013

Pisała Liah cz.3



Wysyłajcie swoje opowiadania na email : elo.kochanie@wp.pl Tylko proszę Was wysyłajcie już opowiadania w całości!:) Wszystkie zostaną opublikowane i pamiętajcie się podpisać!


CZĘŚĆ TRZECIA
 Cholera. Co się działo. Zauważyłam obok psa. Doberman, kochałam je. Smukła czarna sylwetka i dwie biszkoptowe plamy na szyi. Był piękny. No tak. Doszło do mnie, że Dobermany to niemieckie psy "mordercy". Wykorzystywane były do łapania zbiegłych z obozów koncentracyjnych. Kiedyś to była maszyna do zabijania. Gdy tak sobie rozmyślałam, zostałam zawleczona do domu przed moich rodziców i policjanta. Też mi coś dostanę reprymendę i do pokoju. Zaraz, zaraz coś mi nie pasuje. Policja. Policja w domu. Rodzice jej nienawidzili, tak jak ja. Chodzi o coś grubszego, więc ktoś narozrabiał. Tym ktosiem jestem jak zwykle ja. Nie rozumie o co chodzi stałam tam i patrzałam się na policjanta. Z pogardą w oczach zmierzyłam go od stóp do głowy. I posłałam piorunujące spojrzenie. Automatycznie zamknął oczy i siadł na kanapę. Tato złapał mnie za rękę i poprowadził do kuchni.
-Co ty do cholery wyprawiasz!-szepnął.-Wiesz w ogóle po co on tu jest??
-No raczej nie. Zaskocz mnie.-powiedziałam opanowanym i poważnym tonem z trudem powstrzymując śmiech. Nie, nie potrafiłam być poważna.
Ojciec pokręcił głową, marszcząc przy tym brwi.
-Jesteś podejrzana o zabójstwo.-wyznał patrząc się na mnie obojętnie.
-Ale, ale... ale kogo??-wydukałam, patrząc się na niego jak na przybysza z kosmosu.
-Dziewczyny z łóżka obok. Podobno odłączyłaś aparaturę i uciekłaś.-wytłumaczył mi- Chodź policjant Ci wszystko wyjaśni.-powiedział i otworzył przede mną drzwi.-I bez takich numerów mi więcej, bo Ci oczy wydłubię-zaśmiał się. Uwielbiałam jego śmiech. Gdy wystawiał na wierzch swoje bialutkie zęby. Zawsze byłam szczęśliwsza i poprawiało mi to humor. A teraz. W cale nie chciałam opuszczać kuchni. Chciałam zemdleć. Znów odlecieć. Być lekka i... I nie żywa. No cóż może kolejny raz dane mi jest przegrać. Trudno odsiedzę całe życie w więzieniu. Świetną mam perspektywę na dalsze życie. Pierwszy raz w życiu nie mogłam stracić przytomności. Pierwszy raz. Nie wiem dlaczego. Weszłam do salonu. Gdzie czekał na mnie już wścibski policjant. Przedstawił się i zaczął się wywiad, bo kto przepuściłby takiej celebrytce jak ja wywiad.
-Gdzie była Pani nocy z 14 na 15 grudnia?-zapytał tym opanowanym i śmiesznym tonem.
-W szpitalu, ale uciekłam. Nie lubię szpitali. Myślałam, że rodzice mnie wyciągną, ale oni pogawędzili z lekarzem i poszli.Byłam zdenerwowana.-przerwałam by zaczerpnąć nieco tlenu.- Wiem, że rodzice zostawiają otwartą piwnicę, więc nie byłoby problemu z wejściem do domu.-powiedziałam, za dużo niż miałam do powiedzenia. No ale cóż. Nie mogą mnie zamknąć w pudle.
-Wie Pani może czy odwiedzał ktoś zamordowaną Annę, z łóżka obok??-zapytał nadal tym śmiesznym tonem
-Tak.-odpowiedziałam- Istotnie był u niej chyba chłopak-powiedziałam próbując go naśladować za co tato wszedł mi na umysł i trzepnął porządnie.
-Jeszcze jeden taki żart i nie będziesz prze pół roku u swoich znajomych.-zagroził mową telepatyczną.
-No ok, ok-powiedziałam
-Mogłabyś go opisać?-zapytał.
-Oczywiście. Przyjrzałam mu się dokładnie, ponieważ myślałam, że to nowy uczeń z mojej klasy przyszedł mnie odwiedzić. Jednak się myliłam-odetchnęłam na chwilę-Miał na sobie czarną bluzę z kapturem i czarne rurki. Twarzy nie było widać. W dłoniach trzymał białe róże. Podszedł do łóżka obok.-przerwałam, by odetchnąć i w tej chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich chłopak z pokoju. Wyostrzyłam zmysły. Tak ten zapach. To on zabił tą dziewczynę i to on złapał mnie w ogrodzie.-Kolejny. Po co tu przyszedłeś?-zapytałam.
-To jest mój siostrzeniec. Odbywa staż w policji i mi pomaga w śledztwach.-odpowiedział mi pośpiesznie komisarz.-Tylko tyle zauważyłaś? Żadnych znaków szczególnych??
-Przepraszam, ale czy pański siostrzeniec mógłby powiedzieć ,,Miłość zabija, niestety. Więc żegnaj jeśli nie dajesz mi szansy."?-zapytałam ożywiona.
-Ale po co? Umarła mu nie dawno dziewczyna.-powiedział oschle.
-To bardzo ważne.-powiedziałam nie dając za wygraną.
-No, dobrze. Jeśli to takie ważne.-powiedział i zawołał siostrzeńca.-Panna Paula ma do Ciebie sprawę.
-Jak się ubierasz na co dzień?-zapytałam jakbym była policjantem.
-Bluza, dresy lub rurki i tyle-powiedział.
-Ok, możesz powiedzieć jeszcze ,,Miłość zabija, niestety. Więc żegnaj jeśli nie dajesz mi szansy."-zapytałam już na maksa podniecona.
-Miłość zabija, niestety. Więc żegnaj jeśli nie dajesz mi szansy.-powiedział. A ja wstałam, a w oczach miałam płomyki.
-To on zabił tą dziewczynę. Poznaję miał na sobie czarną bluzę i rurki. W ręce trzymał bukiet białych róż. Słuchałam co mówił do zamordowanej i najbardziej w pamięci utkwiły mi te słowa. Nie patrzyłam się na niego. Obróciłam głowę gdy usłyszałam pikanie sprzętu. Siedział normalnie i nic nie robił.-złapałam oddech, i spojrzałam na niego. Spojrzałabym gdyby nadal stał przy drzwiach.-A teraz Wam ucieka!-Krzyknęłam i wszyscy poderwali się z miejsc. Nie uciekł daleko, ponieważ brama była zamknięta. Komisarz skuł go dla pewności.
-A jak wyjaśnisz, że na wózku z opatrunkami, taśmami i rękawiczkami były tylko twoje odciski palców.-zapytał i uśmiechnął się triumfalnie. A ja tylko pokazałam rękę. Uśmiech zszedł z jego twarzy tak szybko jak się tam pojawił. Zabrał siostrzeńca do radiowozu i odjechał.


CDN.
Liah


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz